czwartek, 28 listopada 2013

Propozycja

Czeeeeeść! :D
Więc, zastanawiam się, czy aby nie napisać kolejnej części opowiadania. W głowie kształtuje mi się już pomysł, więc.... może ktoś byłby zainteresowany Narrym 2? :D
Jeśli tak, to wolicie, abym zakładała nowego bloga, czy może pisała wciąż na tym? :)

środa, 6 listopada 2013

11. Miss Jackson

 Niall :
Obudziłem się z okropnym bólem głowy, a gdy tylko otworzyłem oczy, wszystko wokół mnie wirowało tak, że aż robiło mi się niedobrze. Zawsze tak miałem, gdy się denerwowałem, a dziś był dzień, kiedy miało się wszystko zmienić, dla mnie, jak i dla Harry'ego, tylko nie widziałem, czy na lepsze, czy na gorsze.
Drzwi do pokoju uchyliły się. Do pomieszczenia wszedł przysadzisty mężczyzna i uśmiechnął się do mnie. Ordynator oddziału.
- Dzień dobry, Niall. Dziś wielki dzień! Mam nadzieję, że się cieszysz. - powiedział, delikatnie gładząc swoje wąsy. - Mógłbyś, proszę wpaść do mnie później? Chciałbym z tobą porozmawiać.
Także wymusiłem uśmiech, nie chcąc wyjść na totalnego burasa. Ordynator nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo się mylił. Nie byłem szczęśliwy, nie cieszyłem się. Chciałem, aby ten dzień w ogóle nie nastąpił, ale tak się niestety stało. Musiałem w końcu ruszyć na przód, dać sobie radę sam, a nie byłem pewny czy tego chcę. Nie byłem pewny, czy jestem gotów, aby dać sobie radę bez Harry'ego. Ale musiałem. Nie miałem innego wyjścia.
- Dobrze, przyjdę po śniadaniu. - odpowiedziałem. Mężczyzna jedynie kiwną głową, po czym wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi.
Cholera. I jak ja mam niby powiedzieć o tym Harry'emu?


Harry :
Przekręciłem się na plecy, po czym rozpostarłem swobodnie ramiona na długość łóżka. Zmarszczyłem lekko brwi czując, że coś jest nie tak. Obok mnie, o ile dobrze kojarzę, powinna być jeszcze jedna osoba.
Otworzyłem leniwie oczy, siadając gwałtownie. Rozejrzałem się po pokoju zdezorientowany, a moje serce zabiło szybciej.
Czy to wszystko było snem?, przemknęło mi przez myśl, jednak od razu dostałem odpowiedź.
- Dzień dobry. - zobaczyłem Nialla, który siedział na swoim łóżku.
Od razu się rozpromieniłem, czując, jak moje serce delikatnie zwalnia. Tak bardzo się ucieszyłem, widząc go, był jak moje małe słoneczko, rozświetlał mój dzień.
- Dzień dobry! Gdzie byłeś? - spytałem, a widząc jego zdezorientowaną minę, zaśmiałem się cicho. - No bo, nie było cię obok mnie.
Ty razem to on zachichotał, wstając z miejsca. Podszedł do mnie i gestem pokazał, abym się posuną, po czym położył się obok mnie.
- Nie spałem z tobą dzisiaj. - powiedział szeptem, wkładając sobie zgięte ramię pod głowę jako podparcie, natomiast drugą dłonią delikatnie gładził mnie po włosach. - Spałeś, a ja nie chciałem cię obudzić, więc po prostu spałem na swoim łóżku. I szczerze mówiąc, po raz pierwszy się wyspałem, od dłuższego czasu.
Zaśmiał się, a to była muzyka dla moich uszu.
- Sugerujesz, że przymnie się nie wysypiasz? - on pokiwał tylko głową. - Jestem niewygodny?!
- Nie to, że niewygodny, co kopiesz w nocy. I mając na myśli kopiesz, mam na myśli... kopiesz. I to nieźle. Mam wszędzie siniaki.
Wywróciłem jedynie oczami, po czym wstałem z łóżka. Musiałem się przygotować do dzisiejszego dnia. Chwyciłem swoje rzeczy i udałem się do łazienki. Szybko spłukałem z siebie całe rozespanie i poczułem się jak nowo narodzony. Odbyłem jeszcze poranną toaletę i szybko ubrałem się w ciuchy, które przygotowałem na dzisiejszy dzień.
Poczochrałem jeszcze mokre loki i wyszedłem z łazienki.
Zdziwiłem się, kiedy nie zobaczyłem Niallera, jednak po dłuższej chwili stwierdziłem, że jest na stołówce.
Westchnąłem cicho, po czym padłem na łóżko. Byłem niemiłosiernie zmęczony, miałem ochotę po prostu naciągnąć kołdrę na głowę i zniknąć. 
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się, a zza nich wyszedł Niall. Jego wzrok od razu powiódł na mnie, a ja mogłem zobaczyć, jak na jego twarzy maluje się zatroskanie.
Zamknął za sobą drzwi, po czym podszedł do mojego łóżka. W jego postawie widziałem, że jest spięty i niepewny siebie. Chciałem wiedzieć co się stało.
Gdy tylko miałem się go o to zapytać, ktoś ponownie otworzył drzwi, tym razem była to Alice. Uśmiech chyba nigdy nie schodził z jej twarzy.
- Harry, masz sesje teraz. Idź szybko, bo doktor się dzisiaj trochę niecierpliwi. - powiedziała, spoglądając na mnie.
Westchnąłem cicho, jednak nie narzekałem. Zwlokłem się z łóżka, po czym założyłem na stopy buty.
Poszedłem w stronę drzwi, a gdy mijałem Nialla, spojrzałem na niego znacząco. On nie wiedział o co mi chodzi, więc tylko uśmiechnął się nerwowo. Nie był to szczery uśmiech, nie dosięgał jego oczu.
Powstrzymałem kolejne westchnięcie i szybko poszedłem na sesje, nawet nie patrząc na dziewczynę.

Dwie godziny później szedłem korytarzem, powłócząc nogami. Dzisiejsze sesje naprawdę mnie zmęczyły, nie miałem na nic siły. Marzyłem tylko o położeniu się i gorącym ciele Nialla obok mnie.
Wszedłem do pokoju, od razu skierowałem się do łóżka. Tylko częścią umysłu zarejestrowałem, że coś się zmeiniło, jednak nie obchodziło mnie to teraz. Padłem na materac jak kamień, a z moich ust wydobyło się ciche stęknięcie. Poczułem, jak dreszcz przebiega przez moje plecy, a wzdłuż kręgosłupa rozprzestrzenia się nieprzyjemny ból. Zdławiłem jęknięcie i zwinąłem się w kulkę, mając nadzieję, że ból trochę zelżeje.
Zawsze tak miałem, kiedy zbyt długo chodziłem, bądź stałem. Nie wiedziałem czemu tak się dzieje i czy inni też tak mają, jednak nigdy nikomu się na to nie skarżyłem. Było to dla mnie normalnością, tak jak ból zęba czy brzucha, tyle, że ten pojawiał się po ciężkim dniu.
Po pięciu minutach mogłem się odprężyć, więc usiadłem. Chciałem właśnie zdjąć koszulkę, kiedy do pokoju wszedł wysoki brunet, ubrany w zwykłe jeansy i podkoszulek. Miał leciutki zarost na twarzy i niebieskie oczy, był niezwykle podobny do Nialla.
I wtedy zauważyłem, co zmieniło się w pokoju, a wcześniej tego nie zauważyłem i aż zaparło mi dech w piersi.
Połowa pokoju, która, poniekąd, należała Nialla była.... prawie pusta. Łóżko stało na swoim miejscu, pościel, zawsze rozgrzebana, była pięknie ułożona, zazwyczaj zapełniony stolik nocny był pusty. Spojrzałem w róg przy oknie, gdzie zazwyczaj stała gitara, jednak teraz jej nie było. Na jej miejscu stały walizki i pokrowiec w kształcie instrumentu.
Co do cholery...?
- Cześć. - powiedział chłopak, podchodząc do mnie i wyciągając dłoń. - Jestem Greg, brat Niallera.
To dlatego wydawał mi się taki podobny.
I wtedy wszystko zrozumiałem. On mnie zostawiał. Zostawiał, po tym wszystkim. Cóż, znałem go od paru miesięcy, jednak zakochałem się w nim. Powiedziałem mu to, a on.... on mnie po prostu zostawia. Oczy mnie zapiekły, jednak powstrzymałem płacz.
- Jestem Harry. - powiedziałem, ściskając delikatnie rękę. - Gdzie N...
- Kurwa, Greg, mówiłem ci, żebyś na mnie pocze... - Horan wbiegł niemal do pokoju, a kiedy mnie zobaczył, stanął i podrapał się w głowę zakłopotany.- Ekhm, cześć, Harry....
Widząc blondyna, nagle wezbrał się we mnie gniew, który wciąż narastał. Miałem ochotę mu przywalić, powiedzieć, ze go nienawidzę. Mimo, że to nie była prawda, naprawdę chciałem to zrobić.
Ugryzłem się jednak w język.
- Cześć, Niall. - powiedziałem ironicznie, posyłając mu sztuczny uśmiech, po czym pokazałem dłonią na jego spakowane rzeczy. - Możesz mi powiedzieć, co to kurwa jest?

Niall : 

Zacisnąłem usta w cienką linię. Nie chciałem, żeby to tak wypadło. Naprawdę nie chciałem, ale ten idiota Greg nigdy mnie nie słuchał. A teraz, proszę bardzo, Harry jest na mnie zły. Ba, on jest wściekły.
- Greg.... - wycedziłem przez zęby, nawet nie patrząc na brata. - Mógłbyś...? 
Od razu załapał.  Lubiłem to, że potrafił zrozumieć o co mi chodzi, bez głupich pytań, ale wciąż uważałem go za palanta. 
- Jasne. - powiedział, po czym wyszedł z pokoju. 
W pokoju zapadła krępująca cisza, a ja tylko stałem i wpatrywałem się w swoje buty, nie wiedząc, co mam powiedzieć. 
Albo wiedziałem, jednak nie chciałem przyznać przed samym sobą, że go opuszczam. 
- Wyjeżdżasz.... - szepnął łamliwym głosem brunet.
- Miałeś mieć teraz sesje... - powiedziałem po dłuższej chwili. Usłyszałem, jak Harry bierze haust powietrza. 
- Zamierzałeś mi o tym powiedzieć? Zamierzałeś się w ogóle pożegnać? Czy wolałeś tak po prostu zniknąć?
Westchnąłem cicho, nie wiedząc co powiedzieć. Nienawidziłem pożegnań, nienawidziłem siebie za to, że w ogóle pomyślałem o tym, aby się wymknąć stąd bez uprzedzenia.
- Oczywiście, że nie. - W głosie Harry'ego można było wyczuć rozczarowanie i rezygnację. - Po co w ogóle zaprzątać sobie tym głowę. Przecież ty, Niall Horan, wielki pan niczego nie musi.
Podniosłem gwałtownie głowę. Słysząc te słowa poczułem, jakby ktoś wbijał mi nóż w brzuch. Naprawdę zabolało. 
- Harry, to nie tak! Chciałem się pożegnać, ale nie wiedziałem jak!
- Teraz próbujesz się usprawiedliwić. - Westchnął i opadł na łóżko, jakby to wszystko bardzo go zmęczyło. - Ty tylko martwisz się o siebie. Nie zależy ci na innych. Taki już jesteś.
Auć.
- Do jasnej cholery, Harry! - krzyknąłem, podchodząc do niego. Opadłem przed nim na kolana i zmusiłem, a by na mnie spojrzał. W jego oczach lśniły łzy. - Naprawdę nie wiedziałem, jak się pożegnać! Chciałem to zrobić, uwierz mi. Co lepsze, chciałem tutaj zostać, kiedy brałeś prysznic, rano, poszedłem do ordynatora. To miała być zwykła rozmowa o odpowiedzialności i tak dalej, zawsze takie rozmowy przeprowadza z pacjentami, którzy wychodzą, którzy skończyli leczenie. - wziąłem głęboki wdech, czując, jak ręce i głos mi drżą. - Ale poprosiłem go, abym tu został. Chciałem zostać, dla Ciebie, Harry. Spędziłem tutaj ponad cztery lata, modliłem się, żeby stąd wyjść jak najszybciej, bo nienawidziłem tego miejsca. A teraz, teraz zrobiłbym prawie wszystko, żeby tutaj z tobą zostać, bo, na Boga, ja Cię kocham i nie chcę, żebyś tutaj zostawał sam, rozumiesz?
Przez chwilę Harry wpatrywał się we mnie nieprzeniknionym wzrokiem, po czym złapał w dłonie moją twarz i pocałował w usta.
Pocałunek nie był, tak jak inne. Nie był delikatny, spokojny, jak zazwyczaj. To wszystko przeistoczyło się w namiętny, brutalny i pełny czułości, pomieszany z tęsknotą pocałunek, którego chyba nigdy nie zapomnę.
Gdy tylko oderwaliśmy się od siebie, moje usta były spuchnięte. Oparłem moje czoło o czoło Harry'ego. Obydwoje oddychaliśmy nierówno, a nasze klatki unosiły się w przyspieszonym tempie. W uszach szumiała mi krew, chciałem więcej, tak bardzo chciałem go jeszcze raz poczuć, pragnąłem go bardzo mocno.
Jednak nie było to teraz możliwe. Nie mogłem.
Zbierając w sobie wszystkie siły, wstałem z kolan, a brunet zrobił to samo. Złapał mnie za dłoń, pociągnął do siebie i przytulił. Jego ramiona zatrzęsły się delikatnie.
- Nie płacz, kochanie. - powiedziałem, wtulając twarz w jego bujne loki. - Nienawidzę, kiedy płaczesz.
- Musisz jechać? - spytał jękliwie. - Zostań ze mną.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał. Ale nie mogę. - zająknąłem się. - Chyba, że sprawię, aby znów mnie przyjęli..... - zerknąłem znacząco na chłopaka, a on pokręcił głową.
- Nie waż się w ogóle o tym myśleć, jasne? - powiedział z siłą w głosie. - Zaszedłeś tak daleko, byłeś przez ten cały czas silny. Jeśli raz to zrobisz, to wszystko wróci. Dawałeś radę, nie pozwolę, abyś to zaprzepaścił, Niall. Nawet, jeśli to znaczy, że nie będziemy się widywać.
- Dziękuję. - powiedziałem, a mój głos się łamał. - I przepraszam, że chciałem tak wyjechać bez pożegnania. Po prostu to dla mnie zbyt ciężkie.
Zielonooki prychnął, czym zwrócił moją uwagę.
- Och proszę cię, jesteś Niall Horan, przez cztery lata byłeś dupkiem, nie mów, że pożegnania są zbyt trudne, żebyś staną przed nimi. Jesteś Niall Horan, pokonałeś potrzebę robienia sobie krzywdy. Jesteś Niall Horan i jesteś moim bohaterem.
Uśmiechnąłem się, słysząc jego słowa. Przepełniało mnie to dumą, naprawdę.
Kiedy miałem złączyć swoje wargi z jego ustami do pokoju wszedł Greg. Odskoczyliśmy od siebie, a on zmieszany odwrócił wzrok.
- Wybaczcie, ze przeszkadzam, gołąbeczki, ale musimy jechać. Taksówka już czeka na dole, Niall.
Westchnąłem ciężko, spoglądając na smutne oczy Hazzy. Miałem w gardle ogromną gulę, jednak przełknąłem ją.
- Muszę już iść...
Greg wszedł do pokoju i wziął moje rzeczy, zostawiając mi jedynie małą walizeczkę i gitarę.
- Odprowadzę cię. Do windy. - powiedział Harry.
Skinąłem jedynie głową. Zarzuciłem pokrowiec z instrumentem na plecy i wziąłem w jedną dłoń walizkę, a drugą złapałem rękę chłopaka.
Mój brat wyszedł pierwszy, a my ruszyliśmy za nim. Szliśmy w ciszy, rozkoszując się ostatnimi minutami spędzonymi razem. W końcu przystanęliśmy przy windzie. Greg poszedł na bok, dając nam chwilę prywatności. Byłem mu za to niezmiernie wdzięczny.
- Więc... - mruknąłem, nagle czując się niezręcznie. - Muszę iść.
- Mhm.... Obiecaj mi, że napiszesz do mnie kiedyś.
Uśmiechnąłem się delikatnie, głaszcząc policzek Hazzy.
- Obiecuję.
Usłyszałem piknięcie, które oznaczało, że winda już jest na piętrze, a jej drzwi rozsunęły się powoli. Greg wpakował tam moje rzeczy, czekając na mnie.
Odchrząknąłem cicho, chwytając Harry'ego za obie dłonie.
- Do widzenia, chłopcze, który tak bardzo mnie denerwował na samym początku. - zachichotałem, nachylając się nad nim. Musnąłem delikatnie jego policzek i wyszeptałem do ucha. - Kocham cię.
Nim zdążył odpowiedzieć, ja wsiadłem do windy, a kiedy drzwi się zasunęły, ja zacząłem po prostu płakać.
Wiedziałem, że to koniec.


od autorki :

No.... Więc to koniec opowiadania o Narrym. Naprawdę przepraszam, ze czekaliście na ten rozdział tak długo, jednak najpierw byłam w szpitalu, a później musiałam nadrabiać zaległości i nie miałam weny. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam aż tak bardzo.
Dziękuję, za każdy wspaniały komentarz, nie sądziłam, żeby ten bromance aż tak dużo zyskał czytelników. Nigdy nie uważałam się za świetną pisarkę, po prostu robiłam to z nudów, a widząc, jak Was przybywa, było mi naprawdę bardzo miło.
Dziękuję Tym, którzy wytrwali do końca. Bywało różnie, rzadko dodawałam rozdziały, a Wy czekaliście cierpliwie, aż ruszę tyłek i w końcu dodam. Naprawdę Wam dziękuję. ;3
Specjalne podziękowanie dla Sylvii, która mówiła mi, co się nadaje na opowiadanie, a co nie. Jesteś tak jakby współautorką tego fanficu, haha! :D
Sylvia także jest odpowiedzialna także za wygląd bloga, mój Ty mały grafiku Ty, haha. :3
Dzięki wielkie też Kate, która była moją pomocą, kiedy zabrakło mi słów. :D

No.... i to chyba na tyle.
Jeśli chcecie poczytać też moje przyszłe opowiadania (jeżeli takowe powstaną), to mogę wstawić link tutaj, jednak nie obiecuję, ze będzie on związany z 1D jakkolwiek. C:

Dziękuję Wam jeszcze raz za komentarze i tak dalej. To wiele dla mnie znaczy.

Kocham Was,
Przepióra. <3



czwartek, 31 października 2013

Liebster Award. :D

Cześć. :D Omg, dziękuję Ci za nominację, dopiero teraz sobie o niej przypomniałam. ;___; Ale naprawdę jestem wdzięczna. :3

Nim jednak zacznę odpowiadać, zapraszam na tego bloga, jest on nowy i prowadzony przez moją znajomą. :D 
 Moje odpowiedzi :
1.Za co lubisz/szanujesz chłopców?
Cóż, są sobą. Wydaje mi się, że powoli zaczynają ulegać presji szoł bizu, ale wciąż starają się być sobą. Tymi czasem chamskimi, kochanymi chłopakami. :3
2. Jakiego rodzaju muzyki słuchasz?
Hmm... Słucham praktycznie wszystkiego. Ostatnio słuchałam popu, zakochałam się w 1D, Ellie Goulding, Little Mix i Miley Cyrus, a także Demi Lovato. Dawniej słuchałam troszkę cięższych wykonawców. BMTH, 30STM, Manson, Avenged Sevenfold, PARAMORE (<3), The Pretty Reckless i tak dalej. C:
3.Jaką wokalistkę/wokaliste lub zespól lubisz najbardziej?
Myślę, ze w moim sercu zawsze będzie Paramore, mam nadzieję, że 1D też. Z Avenged Sevenfold mam miłe wspomnienia, a 30 seconds to mars są po prostu idealni. :3 Nie umiem wybrać jednego zespołu. To zbyt trudne. Uwielbiam też Demi. ;3
4. Kto jest twoim autorytetem?
Szczerze mówiąc, nie wiem. Z jednej strony moja mama, bo jest silną, niezależną kobietą, nie zawsze miała łatwo, a z drugiej Hayley Williams. Pokazała, że można się wybić, polegając na talencie, a także z pomocą przyjaciół z zespołu. Pokazała mi, iż bycie różnym, niż inni nie jest złą cechą, że to może sprawić, iż ludzie będą cię zapamiętywać. I że nie warto wstydzić się wiary, w którą się wierzy, nawet, jeśli gra się w rockowym zespole. :)
5.Jaka piosenka jest twoją ulubioną?
Zakochałam się w Move-Little Mix, lubię także Waiting i Better Man - Jamie'ego Campbell Bower, ale moją ulubioną piosenką ponad wszystko jest i będzie chyba Ignorance - Paramore. :)
6.Ulubiona książka?
Motylki, ale za cholerę nie pamiętam autorki. Generalnie książka opowiada o dziewczynie cierpiącej na anoreksję i tak dalej. :)
A ostatnio strasznie polubiłam "The Mortal Instruments", ale nie przeczytałam jeszcze wszystkich części. :D
7.Co było inspiracją do napisania opowiadania.
Często inne blogi, które czytałam. :D
8.W jakiej skali oceniasz swój talent pisarski (1-10)?
Może 7? :d Nie umiem oceniać tego, jak piszę, bo mam zaniżoną samoocenę, więc za każdym razem dziwię się, że ktoś czyta to, co piszę i czeka na następne rozdziały. ;___; ale zawsze jest to cholernie miłe. :)
9.Czy lubisz jakiś bromance jeśli tak to jaki i dlaczego?
Jamie i Kevin to mój ulubiony bromance. :D Nie wiem czemu, po prostu oglądając wywiady TMI stwierdziłam, że oni mają taki kochany ten bromance, no boże, szipuję ich tak bardzo. ;___; no popatrzcie, czy oni nie są uroczy?

10.Ile masz lat?
W styczniu 17. C: Taka stara jestem. :D
11. Czy jesteś True Directioner?
Według mnie nie ma czegoś takiego, jak True Directioner i tak dalej. Są fanki, które mniej wspierają chłopców i które mniej. Oczywiście, zdarzają się też faneczki, które znają imię tylko jednego i sikają na jego widok, a resztę mają w dupie. Ale takich osób nie można nazwać Directioners.
A ja osobiście nie uważam się już za Directioner. Po prostu straciłam tą pasję, z którą tak zawzięcie dopingowałam chłopców.
Jednak zawsze będą bliscy mojemu sercu, zawsze będę ich kochać i marzyć o poznaniu ich, wspierać, wciąż będę fanką, ale nie na tym poziomie.
12. Czy hejtowałaś kiedykolwiek kogoś?
Hejt to moje drugie imię. ;___; a tak naprawdę, z reguły jestem miłą osobą, nie lubię nikogo hejtować, ale oczywiście, zdarzyło mi się to nie raz, tak jak każdemu innemu. :) Jednak nie były to hejty w stylu "umrzyj, nikt cię nie potrzebuje". takich rzeczy nie powinno się wypisywać do NIKOGO. 

Dziękuję jeszcze raz za nominację, ja nie nominuję nikogo, bo nie czytam już blogów. XD
Przepraszam jeszcze raz, że tak późno to dodałam, ale serio zapomniałam. wszystko przez szkołę. ;___;
Jestem tak zaganiana, że nie mam czasu dokończyć rozdziału... :C Ugh, przepraszam, niedługo powinien się pojawić. C:

+ muszę Wam się pochwalić, byłam wczoraj na EMA pre party i, eorpgfiudiwjfrfutghefd, MAM ZDJĘCIE ZE SCOTTEM, BOŻE DROGI, WYGRAŁAM ŻYCIE. ON TAK ŁADNIE PACHNIAŁ . XD patrzcie
 (nie zwracajcie uwagi na moją mordę, hehehe):
ytgyehreioqwerudij, jaki on wysoki, omg. :OOOOO XDDD dobra, rozdział powinien pojawić sie jakoś niedługo może, zobaczymy. :3

wtorek, 3 września 2013

The Versatile Blogger Award

Whooooaaaaaaaaaaaaaaaah, szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że kiedykolwiek dostanę nominację, jest mi strasznie miło, boże, boże. :)

Dziękuję Ci bardzo, poprawiłaś mi humor. :D

Więc, siedem faktów o mnie:

1. Nazywam się Ola. :D
2. Mam 16 lat. *.*
3. Miałam na głowie kolory od czerwonego po czarny (:D)
4. Słucham ogólnie rocka i popu.. :d
5.  Lubię gotować i piec. :D
6. Moim ulubionym zespołem jest Paramore.
7. Skończę liceum i wyjeżdżam do Anglii. <:

Więc, zasadą jest, żeby nominować 10 blogów, a ja nagnę tę zasadę. Niestety, nie czytam teraz żadnych blogów, więc nie mam kogo nominować. C:


Jeszcze raz bardzo dziękuję. <3

10. I would

Wszystko nagle wywróciło się do góry nogami, nie wiedziałem co się za bardzo dzieje. Nie potrafiłem określić na jakim etapie jestem z Harrym. Owszem, było mi miło, gdy mnie pocałował, owszem, może coś zaczynałem do niego czuć, jednak czy chciałem z nim być? Bo w końcu, nie potrafiłem, nigdy, dotrzymać wierności. To było jak takie małe przekleństwo, jakbym coś zrobił w poprzednim życiu, a to była moja kara. Kiedy tylko zaczynałem układać sobie życie z inną osobą, stawało się tak, że nagle ktoś mnie zainteresował, no i nie potrafiłem powstrzymać swoich pragnień. Zazwyczaj kończyło się to kłamstwami, złamanym sercem i płaczem, a ja nie chciałem skrzywdzić Harry'ego. Nie chciałem, aby znów przeze mnie cierpiał, bo miałem dość poczucia winy. Nienawidziłem słyszeć jak płacze pod kołdrą, nienawidziłem widoku jego zaczerwienionych oczu z samego rana, nienawidziłem tego. Przeżyłem to, kiedy przeczytałem jego pamiętnik, wtedy po prostu przyrzekłem sobie, że nie chce go więcej zranić. Nie zasługiwał na to.
Nie chciałem złamać tej obietnicy, nie chciałem, jednak świadomość tego, że mógłbym go całować, kiedy tylko bym chciał, przytulał bez strachu, że mnie odrzuci, trzymał za rękę, kiedy tylko bym chciał tak bardzo mnie kusiła, że aż prawie rozrywało mnie to od środka.
Harry poruszył się delikatnie i zamruczał, przez co moje serce zabiło mocniej. Boże, on musiał przestać.
Westchnąłem cicho, wsuwając palce w jego bujne loki i przyjrzałem się mu. Spał tak spokojnie na moim ramieniu, miał taki błogi wyraz twarzy. Wszystkie problemy, z którymi się zmagał zniknęły na ten krótki czas, przypominał ślicznego aniołka.
Chciałem, aby był moim aniołem, takim na zawsze, tylko dla mnie. Jednak to by było egoistyczne, tak cholernie nie chciałem być egoistą.
Westchnąłem ponownie, spoglądając na zegarek. Było wpół do siódmej, czyli zaraz powinny zacząć się obchody pielęgniarek, a także i pierwsze dawki leków. Niechętnie wysunąłem ramię spod głowy Harry'ego, robiąc to najostrożniej na świecie, po czym wygramoliłem się z łóżka. Od razu tego pożałowałem, bo zabrakło mi ciepłego ciała obok mnie. Cicho podszedłem do swojego łóżka, po czym wślizgnąłem się pod kołdrę.
Spędziłem nad rozmyślaniem całą noc, a i tak nie znalazłem odpowiedzi na żadne pytania, które utworzyły się w mojej głowie.
Następne pół godziny spędziłem na bezmyślnym wpatrywaniu się w sufit. Nie było to jakieś super produktywne zajęcie, jednak w ten sposób się relaksowałem, chociaż odrobinę.
Po tym czasie, kiedy już lekko przysypiałem, do pokoju weszła masywna pielęgniarka z tacą w ręku. Na niej były dwa małe kubeczki z lekami i dwa kubeczki z wodą do popicia.
- Dzień dobry, chłopcy, czas wstawać! - zaświergotała radośnie, po czym postawiła tacę na stole.
Usiadłem na łóżku i zauważyłem, jak Harry przeciera ręką twarz i jest trochę zdezorientowany. Spojrzał się na mnie zaskoczony, a ja tylko uśmiechnąłem się delikatnie, po czym wstałem. Brunet ponowił moje poczynania, po czym obydwoje zażyliśmy leki. Nienawidziłem ich, były obrzydliwe i często stawały w gardle, a do tego te cholerne pielęgniarki musiały się wpatrywać we mnie, żeby być pewnym, że połknąłem. Ugh, naprawdę denerwujące.
- No, słoneczka, to do zobaczenia wieczorem. - powiedziała, po czym wyszła.
Westchnąłem ciężko, opadając na łóżko. Dzisiaj była sobota, więc mieliśmy cały dzień wolny.
- Niall.... - Harry zerknął na mnie niepewnie. - Czy ja cię wczoraj... czy mi się to śniło?
Zachichotałem cicho, przeczesując palcami moją blond czuprynę.  Był naprawdę uroczy, kiedy był niepewny.
- Tak, Hazz, pocałowałeś mnie. - uśmiechnąłem się łobuzersko.
Chłopak odetchnął z ulgą, siadając obok mnie. Poczułem jego charakterystyczny zapach, przez co w moim brzuchu pojawiło się stado motylków.
- To dobrze, bo myślałem, że to tylko sen. - powiedział, po czym oparł głowę o moje ramię. - Czemu nie było cię obok, jak się obudziłem?
- Musiałem się przenieść na moje łóżko, wiesz. Nie możemy tak robić, to jest zakazane. Pacjenci nie mogą mieć bliskich kontaktów z innymi pacjentami. To popierdolone,  ale co poradzić.
- Och, hmm... tego nie wiedziałem.
Zachichotałem pod nosem, po czym poklepałem go delikatnie po udzie. Jego reakcja rozśmieszyła mnie jeszcze bardziej, chociaż schlebiało mi to, że jego oddech uwiązł w gardle, a ciało zesztywniało.
- Chodźmy na śniadanie. - powiedziałem, po czym pociągnąłem chłopaka za sobą.
Ten dzień i następny minął naprawdę przyjemnie. Siedziałem z Harrym w pokoju, ja grałem na gitarze, a on czasem coś zaśpiewał. Miał naprawdę niesamowity głos, taki wciągający, niemalże magiczny.
Jednak przez te dni wciąż nie wiedziałem na jakim etapie jesteśmy. Zasypialiśmy na jednym łóżku, jednak rano ja przechodziłem na swoje łóżko. Dla mnie było to zabawne, jakbyśmy byli jakimiś zakazanymi kochankami.
Moje uczucia do Harry'ego stawały się coraz silniejsze i coraz mnie zaczynałem się tego bać. Chciałem spróbować, naprawdę chciałem być z nim, bo, w końcu, to on może być tym, który pomoże mi zwalczyć "moje demony", a ja pomogę jemu.


- Niall, - Harry mruknął, przytulając się do mnie. - Dziękuję.
Leżeliśmy wtuleni w siebie na małym łóżku, rozmawiając o niczym. Było to niesamowite. Cały szpital powinien już spać, a my tylko wtedy mogliśmy się do siebie przytulić i porozmawiać. Nocne  rozmowy były moimi ulubionymi, a to, że robiłem to z Harrym potęgowało tylko moją radość.
- Co masz na myśli ? - spytałem, spoglądając na niego. - Za co?
- Za wszystko. Serio, bo dzięki tobie, teraz, powoli odnajduję siebie. Nigdy bym nie zgadł, że mógłbym być z chłopakiem. Wiesz o co mi chodzi. Zawsze wydawało mi się to dziwne, nieprawidłowe. Nie byłem homofobem, nigdy nie będę, jednak nigdy nie przypuszczałem, że to ja będę akurat jednym z nich. Ale cieszę się, że tak się stało. Naprawdę. - powiedział, po czym spojrzał na mnie.
Delikatnie położył dłoń na moim policzku, a następnie złapał moją brodę w dwa palce i przyciągnął do siebie. Nasze usta spotkały się, a ogień w moim ciele wybuchł.
Nagle moje dłonie błądziły po gołym torsie Harry'ego, a on sam delikatnie ściskał moje pośladki. Pocałunek pogłębił się tylko, a ja w ułamku sekundy straciłem koszulkę i spodnie.
- Niall, ja.... - Harry jęknął cicho w moje usta, kiedy delikatnie dotknąłem wybrzuszenie w jego bokserkach. - Ja, ja... Niall, ja cię chyba kocham.
- Też cię kocham. - odpowiedziałem odruchowo.
Zamarłem. On właśnie.... O boże, co się właśnie stało? Czy ja naprawdę to do niego czułem? O boże, nie byłem pewien. Dlaczego właściwie ja to powiedziałem? Ach, pieprzyć to.
Pocałowałem Harry'ego po raz ostatni, po czym po prostu wstałem.
- Nie dzisiaj, kochanie. Nie tutaj. - powiedziałem, uśmiechając się łobuzersko, po czym wziąłem swoje ubrania i skierowałem się do łazienki. Stałem pod prysznicem przez pewien czas, rozmyślając. Ostatnio coraz częściej myślałem o tym wszystkim i nawet cieszyłem się z mojego pobytu tutaj.
Kiedy wyszedłem z łazienki, Harry już spał, wtulony w poduszkę, przypominając aniołka. Uśmiechnąłem się delikatnie, po czym musnąłem jego policzek.
Narzuciłem na siebie koszulkę i sam położyłem się spać.


___________________________________________

Ponad 3000 wyświetleń... wut wut wut? :O BOŻE, NO JESTEŚCIE WSPANIALI, WIECIE. :D
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale wakacje były, a ja nie miałam weny. A teraz szkoła... Jak tam początek roku? :D Ja mam całkiem spoko klasę, chyba................ :D
No i This Is Us... Oglądałyście? Jak wam się podobało?  Ja ryczałam jak pojebana, haha. :D

I takie małe pytanko : Gdybym zaczęła kiedyś tam pisać nowe opowiadanie, ktoś byłby to czytał?


Jeszcze raz Wam bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za te 3000 wyświetleń. :) <3


czwartek, 8 sierpnia 2013

9. Fix you

Niall był mile zaskoczony, kiedy Harry się do niego przytulił. Ciepło przyjemnie rozprzestrzeniło się po jego ciele, przez co prawie się wzdrygnął.
- Dzięki.- powiedział, lekko się odsuwając.
Mimo, że otworzył się przed zielonookim, tak, jak przed nikim innym, nadal wolał trzymać go na dystans i najlepiej unikać kontaktu fizycznego. Czasem po prostu nie potrafił przewidzieć swojego następnego ruchu, często przecież najpierw robił, potem myślał, a nie chciał ponownie go pocałować, jeśli nie będzie tym zainteresowany. Bał się konsekwencji, które mógłby ponieść, wliczając utratę go, nie tylko jako współlokatora, ale także i przyjaciela.
- Powinniśmy iść. - Harry przerwał niezręczną ciszę, która utworzyła się pomiędzy nimi. Widząc zdezorientowaną minę blondyna, zaśmiał się delikatnie. - No wiesz, sesja, te sprawy.
Niall kiwnął tylko głową, po czym podniósł się z łóżka. Poczuł się jakoś lżejszy, jakby wygadanie się komuś sprawiło, iż stracił połowę swojej wagi. Uczucie to było naprawdę niesamowite i żałował, że nie opowiedział swojej historii nikomu aż tak dokładnie, nie pomijając żadnego szczegółu.
Harry poczochrał dłońmi swoje brązowe loki, po czym spojrzał na swojego współlokatora. Teraz wydawał się inny. Delikatny, bezbronny, jakby potrzebował ochrony przed światem. Styles obiecał sobie w myślach, że jeśli będzie trzeba, to to zrobi. Obroni go przed niewdzięcznym światem, które czekało na nich za murami szpitala i w które będą musieli, prędzej czy później, chcąc czy nie chcąc, wejść. I tylko od nich zależało, czy poddadzą się i ponownie tu wrócą, czy może będą walczyć z całych sił.
- Idziesz? - spytał się Harry, uśmiechając się delikatnie do blondyna. Ten jedynie kiwnął głową, po czym wyszedł z pokoju.
Niall był pogrążony we własnych myślach. Mimo, że ulżyło mu, wciąż miał wątpliwości, czy powinien właśnie Harry'emu powierzyć swoje sekrety. Zawsze starał się podążać za rozumem, jednak w tej sytuacji wygrało serce, któremu nie za bardzo ufał. Już raz na tym się przejechał i nie zamierzał ponownie przez to cierpieć. Jednak nie chciał także odsuwać od siebie wszystkich, jak to miał w zwyczaju. Bądź co bądź, mimo, że był sukinsynem, miał dość bycia samotnym. Dopiero dzisiaj to zrozumiał.
- Niall, masz z czymś może problem? Wydajesz się być dzisiaj jakoś wyjątkowo zamyślony. - odezwał się doktor Coles.
Był to niewysoki, przysadzisty mężczyzna z siwiejącą kozią bródką. Zawsze ubrany w koszulę wpuszczoną w spodnie prasowane w kant, krawat i za dużą marynarkę, na której widniały nieliczne plamy po kawie. Na dużym nosie spoczywały okrągłe okulary bez oprawek, sprawiając, że szare oczy wbijały się w pacjenta z większą intensywnością. Między dwoma, tłustymi palcami u prawej dłoni trzymał długopis, na wszelki wypadek, gdyby musiał coś zapisać, jednak przez większość czasu był on używany nie do notowania, jednakże do ryzowania. Pan Coles miał duszę artysty i Niall miał wrażenie, że męczy się w tej pracy. W końcu, komu podobałoby się siedzenie z psychicznymi i wysłuchiwanie ich problemów?
- Niall? - ponownie usłyszał gruby głos.
- Nie, nie. Tylko po prostu miałem złą noc. - Skłamał odruchowo, co wychodziło mu całkiem dobrze.
- W porządku.... Więc może zacznijmy.
Przez kolejne czterdzieści pięć minut Horan siedział na kozetce, wygodnie rozłożony i odpowiadał na męczące pytania, których miał już powyżej uszu.
Natomiast w tym samym czasie, Harry był w wielkim pomieszczeniu z książkami poustawianymi alfabetycznie na półkach. Zapach starych kartek uszczęśliwiał go w jakiś sposób, nie potrafił opisać tego uczucia. W bibliotece stawał się spokojniejszy, zapominał o wszystkich problemach, o całym świecie. Jednak dzisiaj nie zaznał tego oczekiwanego spokoju, gdyż musiał dzisiaj siedzieć przy stoliku razem z doktorem i stażystą, a z jego ust wydostawały się miliony słów, opisujące historię, która wciąż bolała.
Kiedy po sesji wrócili obydwoje do pokoju, Niall położył się na łóżku, natomiast Harry usiadł na podłodze, opierając się o ścianę.
- Grasz? - spytał, wskazując na gitarę.
Niall nie zdążył odpowiedzieć, bo przerwał my głośny dzwonek, który rozległ się po korytarzu, informując przegląd. Obydwoje westchnęli ciężko. Nienawidzili tej pory dnia. Musieli być wtedy oglądani przez pielęgniarkę, która wpatrywała się w ich ciała z niewielką ciekawością. Robiła to, bo musiała.
Drzwi do pokoju uchyliły się i do pokoju weszła Alice z promiennym uśmiechem na twarzy. Spodziewali się raczej podstarzałej kobiety, a nie akurat jej, więc ucieszyli się, że to ona właśnie będzie ich oglądać.
Pierwszy był Harry. Rozebrał się do bokserek, a dziewczyna obejrzała go dokładnie. Wciąż lekko się wstydził i było to dla niego niewygodne, że ktoś oglądał jego ciało i sprawdzał, czy nie ma nowych ran, dlatego też jego twarz stała się lekko czerwona. Całe zakłopotanie powiększyło się, kiedy zielonooki odkrył, że jego współlokator mu się przygląda z zaciekawieniem.

Gdy pielęgniarka już skończyła, Harry ubrał się szybko i usiadł na łóżku. Niall stał już w samej bieliźnie, bez skrępowania pozwalając się obejrzeć. Jego całe ciało było pokryte delikatnie widocznymi bliznami. Dopiero teraz, zauważył, że na prawym biodrze, tuż nad gumką od bokserek chłopak ma tatuaż. Była to mała baletnica, jednak było w niej coś nietypowego, coś smutnego.
- Żadnych nowych blizn, no i prawidłowo, chłopcy. - Alice zaśmiała się cicho, wpisując coś w karty, po czym wyszła z pokoju.
Niall naciągał właśnie koszulkę, kiedy napotkał zaciekawiony wzrok Stylesa.
- Co on oznacza? - widząc zdezorientowaną minę Horana, wstał i podciągnął kawałek koszulki, ukazując malowidło. - Twój tatuaż, co on oznacza?
Niall zesztywniał. Więc zauważył ten cholerny tatuaż, a teraz będzie musiał mu powiedzieć, rozdrapać zagojone rany. Albo mógł po prostu skłamać.
- Nie powiem ci... Przepraszam.
- Czemu? - brew bruneta uniosła się lekko ku górze, a jego twarz wykrzywiła się w zdumieniu.
- Bo nie, Harry. Nie jesteś moim przyjacielem, abym mógł powiedzieć ci wszystko.
Twarz Stylesa wykrzywiła się w bólu, jednak od razu skamieniała, ukrywając jak bardzo został zraniony. Niall od razu pożałował swoich słów, widząc jego reakcję. Był definitywnie, skończonym dupkiem, więc wolał już siedzieć cicho.
Harry położył się na łóżku, odwracając się przodem do ściany, więc nie widział Nialla. Siedzieli przez jakiś czas w ciszy, jednak przerwało je ciche westchnięcie blondyna i skrzypnięcie łóżka.
- To na cześć mojej kuzynki. - powiedział, wbijając wzrok w swoje palce zaplecione razem.
Brunet odwrócił się i spojrzał na niego zaskoczony. Nie spodziewał się, że usłyszy odpowiedź na swoje pytanie. Podciągnął się na łokciach i usiadł, by było mu bardziej wygodnie.
- Uwielbiała taniec, a szczególnie balet. Trenowała go niemal od urodzenia, wiązała z tym swoją przeszłość. Była w tym naprawdę dobra, chciała wyjechać do Nowego Jorku, tańczyć na Broadwayu, była taka szczęśliwa opowiadając o tym, jak to będzie codziennie ćwiczyć, a później występować przed wielką publicznością. To było jej marzenie.
- Co się z nią stało? - To pytanie wypłynęło z ust Harry'ego zupełnie bezwiednie.
- Umarła. - mruknął Niall, a w jego oczach pojawiły się łzy. - Została porwana kiedy miała czternaście lat. Dopiero rok temu, dwa lata po jej zniknięciu ją odnaleźli. Była przetrzymywana przez jakiegoś zboczeńca, który wykorzystywał ją, - jego głos delikatnie załamał się w połowie zdania, a po policzku popłynęła pierwsza łza, która wywołała lawinę. - Znaleźliśmy ją nieprzytomną w jakimś starym bunkrze, jednak była zbyt zmaltretowana. Zawieźli ją do szpitala, jednak nie udało jej się uratować. Zmarła po paru dniach, to była tylko kwestia czasu.
Dłoń Harry'ego powędrowała do ust, które delikatnie się rozchyliły. Nie tego się spodziewał, miał nadzieję, że tatuaż nie miał takiego znaczenia.
Ramiona Nialla zatrzęsły się delikatnie od szlochu, którego nie mógł opanować. Zwykle nie płakał, jednak kiedy tylko wspominał o Evie, nie mógł się powstrzymać. Była jego ukochaną kuzynką, najlepszą przyjaciółką. Tylko ona wiedziała o jego walce z tym wszystkim, to ona mu pomagała, a on pozwolił jej odejść. Poczuł, jak ciepłe ramiona go przytulają, co spowodowało, że rozpłakał się jeszcze bardziej.
- To wszystko moja wina, Harry. Powinienem znaleźć ją wcześniej, nie powinienem w ogóle do tego dopuścić, to wszystko moja wina.
- Nie mów tak... To nie jest twoja wina, Niall, Nie możesz się winić za coś, na co nie miałeś wpływu. Spójrz na mnie, Niall. - kciukiem chwycił brodę chłopaka i zmusił, aby na niego spojrzał. - To nie jest twoja wina, jasne? Nie możesz się o to winić.
- Ale mogłem temu wszystkiemu zapobiec! Mogłem ją ochronić!- zaszlochał cicho.
- Nie, Niall, nie mogłeś. Nie mogłeś być przy niej dwadzieścia cztery godziny na dobę, to byłoby chore, nie tylko dla ciebie, ale także dla niej. Zresztą, zapewne nie chciałaby, abyś się o to obwiniał, wiesz?
Nialler zadarł głowę, aby spojrzeć na Harry'ego, tak, że jego nos prawie dotykał ust bruneta. Nadzieja w oczach blondyna wręcz była przerażająca.
- Tak myślisz? - spytał, pociągając nosem.
- Mhm... - Harry pokiwał głową, przejeżdżając wierzchem dłoni od ust, aż po policzek chłopaka i z powrotem, aż w końcu złapał jego brodę w dwa palce i delikatnie złączył ich usta ze sobą. W tym momencie jego serce podskoczyło do gardła, bo właśnie pocałował chłopaka, tak sam z siebie, bo nie mógł już się oprzeć. Bał się reakcji Nialla, oczywiście, jednak nie bał się konsekwencji.
Harry zwilżył delikatnie językiem usta Horana, co sprawiło, że się cicho zaśmiał. Brunet wciąż go zaskakiwał, był nieprzewidywalny, a to mu się podobało.
Niall pogłębił pocałunek i wplótł palce we włosy Harry'ego, jakby nie chciał, aby gdziekolwiek uciekł, jednak on nie zamierzał. Pociągnął lekko blondyna i obydwoje leżeli na łóżku, Irlandczyk był na dole, a jego dłoń wciąż tkwiła wplątana w loki jego... właściwie kim oni byli dla siebie teraz? Nie kochankami, ani znajomymi. To było zdecydowanie zbyt trudne do opisania w tej sytuacji.
Niall przejechał językiem po wardze bruneta, prosząc o lepszy dostęp do jego ust, aż w końcu ich języki złączyły się w namiętnym tańcu. 
Harry odsunął się lekko, a ich wargi rozłączyły się z uroczym dźwiękiem, które delikatnie podnieciło ich oboje.
- Boże, co ja robię? - spytał ze śmiechem, wciąż wisząc nad blondynem.
Nialler zachichotał, wzruszając ramionami.
- Nie wiem, ale chyba mnie właśnie pocałowałeś.
- No właśnie. - uśmiechnął się, ukazując dołeczki w policzkach. - I wiesz co, nawet mi się podobało.
Obydwoje zaśmiali się cicho, po czym ponownie złączyli swoje wargi w pocałunku, jednak tym razem nie był on tak intensywny i długi.


________________________________

Rozdział troszkę inaczej pisany, nigdy wcześniej tak nie pisałam, więc nie wiem, jak wyszło. Napiszcie, jak wolicie. Narrację wcześniejszą, czy teraźniejszą. :D

Okej, przepraszam, że tak długo i w ogóle, ale naprawdę opornie idzie mi pisanie tego opowiadania. Jak na razie udaje mi się coś napisać raz na miesiąc, jak widać, jednak nie wiem, jak to będzie w roku szkolnym. Będę w nowej szkole i chciałabym pokazać się z jak najlepszej strony, zresztą, mam zamiar poświęcić nauce więcej czasu niż dotychczas, więc możliwe jest, że rozdziały będą jeszcze rzadziej. Wiem, że jeszcze trochę czasu jest, jednak nie wiem, czy dam radę napisać nowy rozdział do września.
Tak więc mam dylemat i naprawdę trudno jest mi to zrobić, jednak zastanawiam się, czy nie przestać pisać tego opowiadania. I tak opornie mi idzie i nie mam za bardzo pomysłu na dalszą akcję, a także nie widzę sensu w dodawaniu rozdziałów co, na przykład, dwa, trzy miesiące. I wy zapominacie zapewne co było w poprzednich rozdziałach i nie jest to już takie ciekawe(o ile kiedykolwiek było, hahaha). Tak więc, nie wiem, jak to będzie.
Okej. więc, mam nadzieję, że podoba Wam się nowy rozdział, męczyłam się nad nim strasznie długo, bo odkąd dodałam poprzedni rozdział.
W ogóle, był ktoś z Was na Woodstocku? Ja byłam i było naprawdę niesamowicie. Ta więź między wszystkimi i wzajemna akceptacja, Boże. Mogłabym tak żyć, haha. :) Żałuję, że byłam pierwszy raz, ale na pewno nie ostatni. :) No i ten.... W Berlinie widziałam dziewczynę z torbą One Direction i się tak do niej szczerzyłam jak idiotka, więc, jeśli to była jakimś cudem któraś z Was, to przepraszam. Wyszłam na psychiczną. XD :D
No, tak więc ten.... I jeszcze tak dodam, że dodałam nową zakładkę, "kontakty", jest tam mój twitter, ask i e-mail.  więc jeśli będziecie chcieli, to piszcie, pytajcie, follownijcie, whatever, miśki. może dodam facebooka, to będziecie mogli mnie zaprosić, jeśli chcecie, hehehe. dobra, bo robię fejma, haha. dobra, nie ważne, jest zbyt późno, nie wiem co się dzieje, hahaha. XD
okeeej, kocham Was. <3

a, no i dziękuję za wszystkie komentarze, jest to naprawdę miłe i czytając każdy Wasz komentarz morda mi się cieszy jak nie wiem, że podobają Wam się moje wypociny, haha. :D

jeszcze raz, kocham Was. <3


wtorek, 6 sierpnia 2013

rozdzialy

Czesc Wam! przepraszam, ze nie dodalam jeszcze rozdzialu, ale jestem na wakacjach, a przy okazji troche popracowalam, wiec nie mialam czasu pomyslec nad rozdzialem, tak, jak zamierzalam. tak wiec, postaram sie cos stworzyc jak wroce.
jesli chcecie byc informowanym o nowych rozdzialach, po prostu zostaw swoj nick na twittera, a ja cie poinformuje. :)

niedziela, 14 lipca 2013

8. Ain't it fun

Pewnie zauważyliście, że jest nowy wygląd bloga, mam nadzieję, że Wam się spodoba. :3 Dziękuję za ten piękny nagłówek Sylvii, która jest po prostu najlepsza pod słońcem i bardzo, bardzo, bardzo, bardzo ją kocham. Nie wiem, z kim będę siedziała sobie w szkole i wysłuchiwała jaki to "ktoś" jest zajebisty.... ( hehehehehehe, lof. :3). I bo tak bardzo Cię kocham, ten rozdział jest dla Ciebie. :3 

N I A L L
Pocałowałem go. Pocałowałem Harry'ego, bo nie mogłem się powstrzymać, nie potrafiłem. Te jego zielone oczy, ukryte pod wachlarzem długich, gęstych rzęs, spoglądające na mnie z wdzięcznością pomieszaną z niepewnością. Delikatne wypuklenia napuchniętych jeszcze ran pod moimi palcami, później umięśnione ramiona aż w końcu ten delikatny zarost, który był naprawdę podniecający. I jeszcze te cholerne, pełne, zaróżowiałe usta, które uśmiechały się do mnie lekko, wręcz prosząc się o spotkanie z moimi wargami.
Od tamtego zdarzenia minął prawie miesiąc, a Harry w ogóle się do mnie nie odzywa. Tylko czasem spogląda na mnie niepewnie, jakby nie wiedział, jaki może być mój następny ruch.
Oczywiście,próbowałem mu to wszystko wytłumaczyć, lecz ten zbywał mnie tylko, mówiąc, że ma spotkanie z psychiatrą, bądź po prostu mnie ignorował. Za każdym razem bolało tak samo. Chciał nawet zmienić pokój, jednak nie było już wolnych miejsc.
Siedziałem teraz pod ścianą w naszym pokoju z gitarą na kolanach i wygrywałem wymyśloną przeze mnie melodię. Nie dotykałem instrumentu od naprawdę długiego czasu, a dziś był pierwszy raz. Niedopisania jest uczucie, które poczułem, gdy moje palce przejechały po strunach.
Muzyka zawsze pomagała zapomnieć mi o zmartwieniach, uporać się z nimi, do czasu, aż nie odkryłem ostrych przedmiotów. Teraz mogłem zadowolić się gitarą, w spokoju rozmyślać. Nie musiałem się bać, że Harry wejdzie i mi przeszkodzi. On tylko tutaj praktycznie nocował, na całe dnie gdzieś znikał. Widywałem go tylko wieczorem i czasami na świetlicy, bądź korytarzu, kiedy obydwoje mieliśmy sesje.
Nie mogłem go przeprosić, ani nawet wytłumaczyć moje głupie postępowanie i to mnie strasznie męczyło. Chciałem wszystko naprawić, mimo, że dopiero co zaczynaliśmy się dogadywać. Ale wszystko musiałem spieprzyć. Najlepsze było to, że nawet na początku nie lubiłem, a teraz chciałem, by był moim przyjacielem, kimś, z kim mógłbym porozmawiać, tak otwarcie, bez ukrywania uczuć. Zawsze potrzebowałem takiej osoby, jednak nigdy nie potrafiłem się zdobyć na odwagę i powiedzieć o tym, co czuję. Jak bardzo nieszczęśliwy byłem, jak bardzo miałem wszystkiego dosyć. Niestety, nie potrafię mówić o uczuciach, co poniekąd popchnęło mnie do samookaleczenia się, aż w końcu do próby samobójczej.
Poczułem, jak coś cienkiego uderzyło mnie mocno w przedramię.
- Kurwa. - mruknąłem, spoglądając na zerwaną strunę. - Pieprzyć to.
Zaciskając zęby, odłożyłem gitarę na miejsce i wyszedłem z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Przebiegłem przez korytarz, mijając pozostałych pacjentów, kierując się w stronę świetlicy. Wiedziałem, że to właśnie tam był.
I nie myliłem się.
Kiedy wszedłem do pomieszczenia, chłopak siedział pod oknem, tam gdzie ja kiedyś z Gregiem i patrzył się tępo w przyrodę za oknem. Prawa dłoń spoczywała na jego brodzie, loki swobodnie opadały na czoło, a cała postura jego ciała, wskazywała, że był zamyślony. Jednak ja na to nie zważałem.
Podszedłem do niego i lekko szturchnąłem w ramię. Odwrócił się do mnie zdezorientowany.
- Harry... - nie wiedziałem co powiedzieć. - Chcę.... Możemy porozmawiać?
Wstał nagle, jakby nie zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Wiesz co, nie mogę teraz. - wyminął mnie.
Zacisnąłem dłonie w pięści. Nagle odechciało mi się w ogóle z nim rozmawiać, przebywać w jednym pomieszczeniu.
- Jakoś przed chwilą wcale ci się nie spieszyło. - syknąłem, odwracając się w stronę Harry'ego. - Wspaniała wymówka, gorszej chyba nigdy nie słyszałem.
Chłopak przystanął, jakby się zawahał, jednak nie ruszył ponownie.
- Chyba nie mamy o czym rozmawiać.
Cudem powstrzymałem westchnienie, które wręcz wyrywało się z moich ust.
- To może, ja będę mówił, a ty wysłuchasz? - spytałem, na co Harry pokiwał głową. - Jednak nie chcę robić tego tutaj. Chodź.
Minąłem Harry'ego i ruszyłem w stronę naszego pokoju. Nie wiedziałem, czy idzie, czy może został. Odwróciłem się i byłem naprawdę zaskoczony, kiedy zobaczyłem jego zmęczoną twarz przede mną. Byłem pewien, że nie poszedł za mną.
- Co ty się tak uśmiechasz? - spytał, a jego lewa brew uniosła się lekko ku górze.
- Nie uśmiecham się. - natychmiast spoważniałem, nawet nie zdając sobie sprawy, z tego, że moje usta wykrzywiły się ku górze.
- Teraz już nie, ale uśmiechałeś się. - powiedział rozbawiony, a dołeczki w jego policzkach spowodowały nawał motylków w moim brzuchu.
Zmarszczyłem lekko brwi i ponownie przeniosłem wzrok przed siebie. Nie wiedziałem co o tym myśleć. W pewnym sensie, nie podobało mi się to uczucie, lecz było ono dziwnie przyjemne.
Doszliśmy do naszego pokoju już w zupełnej ciszy. Usiadłem na moim łóżku, a Harry na przeciwko mnie, po turecku. Wpatrywał się we mnie zielonymi oczami, jakby na coś czekał. Na wyjaśnienia. Jednak ja nie wiedziałem, od czego zacząć. Miałem tyle rzeczy do powiedzenia, że aż nie potrafiłem wybrać, który temat jest najlepszy do rozpoczęcia tej, trudnej, jednak potrzebnej rozmowie.
- Więc... Coś chciałeś mi powiedzieć? - Chłopak spytał łagodnie, uśmiechając się zachęcająco.
Moje serce zabiło mocniej. To był ten moment. Właśnie teraz miałem wyjawić mój najgłębszy sekret, o którym wiedzieli tylko i jedynie najbliżsi.
- Najpierw chciałem cię przeprosić, za to, co było wcześniej. Nie wiem, co we mnie wstąpiło... - grałem na zwłokę.
- Nic się nie stało. Szczerze mówiąc, zaskoczyłeś mnie tym. Nie wiedziałem, jak mam się zachować, więc byłem dupkiem. Też cię przepraszam.
- Nie masz za co... Może po prostu udajmy, że tego nie było? - spytałem.
- Mhm. - Kiwnął głową. - Jednak mam wrażenie, że nie chciałeś mnie tylko przeprosić. O co chodzi? 
- Ekhm.... - chrząknąłem, starając się pozbyć guli, która uformowała się w moim gardle.- Skoro ja już znam twoją historię, wypadałoby, żebyś i ty poznał moją. Jednak nie wiem od czego zacząć. - przyznałem.
- Może zacznij od początku? Chciałbym wiedzieć wszystko, od czego się zaczęło?
Kiwnąłem głową, dobierając starannie słowa.
- Okej... Także ten... Gdy byłem w ostatniej klasie, zacząłem dostrzegać pewne niedoskonałości w moim ciele, - przyznałem. -mój nos był zbyt płaski, broda za bardzo spiczasta, a przede wszystkim byłem zbyt gruby, tak przynajmniej mi się wydawało. Zacząłem więc się głodzić i ćwiczyć jak szaleniec. Potrafiłem wrócić ze szkoły i pójść na siłownię, a potem zrobić jeszcze serię ćwiczeń i pójść biegać na godzinę. Przez to zaniedbałem szkołę i przyjaciół. Jednak zauważyłem także, że lubię wszystkich... to znaczy... no wiesz, że podobają mi się, i dziewczyny, i chłopcy. - czułem, jak moje poliki stają się czerwone. - Było to dość... mylące przez pewien okres czasu, a także hm... był to problem. Starałem się ukrywać to przed wszystkimi. Moi przyjaciele, ogólnie, ludzie z mojej szkoły nie byli tolerancyjni. Wiele dzieciaków było gnębionych przez swoją orientację, a ja nie chciałem stracić swojej pozycji. Nie chciałem być tak jak oni. Inni, odrzuceni.
Nie udało mi się jednak utrzymać mojego sekretu. Ludzie zaczęli uważać, że dziwne było to, że nie przychodziłem na wf, albo nie brałem pryszniców z wszystkimi, tylko czekałem aż będzie wolny natrysk. Nigdy jakoś się tym wszystkim nie przejmowałem, a teraz zacząłem. Zresztą, zgubiłem naprawdę dużo wagi. W końcu jakoś wyszło na jaw, że jestem biseksualny i mam anoreksję. Ludzie naprawdę źle to przyjęli. Zaczęli mnie gnębić i wytykać palcami. Było to naprawdę okropne, a ludźmi, którzy to wszystko zaczęli, byli moi przyjaciele. Nie mogłem powiedzieć o tym rodzicom, więc jedynym sposobem na uwolnienie bólu było cięcie się. To także ukrywałem, jednak też nie udało mi się robić tego długo. Gdy tylko zobaczyli ślady na moich nadgarstkach, znaleźli sobie następny temat do gnębienia. Czasem ludzie podchodzili do mnie i mówili wprost, żebym się zabił, bo nikt nie będzie za mną tęsknić. W szafkę wtykali mi karteczki, mówiące, że poprzez cięcie się chcę tylko zwrócić na siebie uwagę, także życząc mi śmierci. Więc postanowiłem to zrobić. - wzruszyłem ramionami. - Nie udało mi się. Stchórzyłem i zadzwoniłem po pogotowie.Zawieźli mnie do szpitala, gdzie doprowadzili do porządku. Zostałem tam ze względu na wycięczenie organizmu przez anoreksję. Później trafiłem tutaj. Siedzę tu od prawie roku. Na początku było ciężko, nie chciałem jeść, miałem napady szału. A później zrozumiałem, że to dla mojego dobra, jednak i tak nie jest łatwo. Czasem zdarzy mi się pociąć, nie zjeść przez cały dzień. To dlatego tak bardzo mnie pilnują, bo - tu zrobiłem palcami cudzysłów  w powietrzu, chichocząc cicho - najtrudniejszym pacjentem. Zresztą, to też żebym nie robił więcej problemów, pozwalali mi ciągle mieć samemu pokój. - zachichotałem cicho. - Aż do teraz. - uśmiechnąłem się delikatnie.
Harry nie odezwał się ani słowem, przez najbliższe sekundy, a może i nawet minuty, najwidoczniej dopuszczając do siebie nowe informacje. Serce biło mi jak oszalałe. Bałem się jego reakcji na to, że jestem biseksualny. Mogłem ponownie wszystko zepsuć, jednak nie chciałem tego już dłużej utrzymywać w tajemnicy. Miałem nadzieję, że zrozumie, czemu go wtedy pocałowałem.
-  Twoi rodzice nie zauważyli, że straciłeś na wadze? - spytał w końcu, spoglądając na mnie spod wachlarza gęstych rzęs.
Zaśmiałem się cicho, kręcąc głową. Czemu akurat to go zainteresowało? Nie to, że, no nie wiem, w pewnym sensie wyznałem, że w każdym momencie może zacząć mi się podobać, co praktycznie rzecz biorąc, tak się chyba właśnie stało. Przynajmniej tak mi się właśnie wydawało.
- Cóż, dobrze się ukrywałem. - wzruszyłem obojętnie ramionami. - W domu nakładałem na siebie warstwy ubrań, nawet, kiedy było gorąco. W szkole już tego nie robiłem, dlatego też to zauważyli.
Harry pokiwał delikatnie głową, spuszczając wzrok na swoje nadgarstki.
- A jak chciałeś... no wiesz....
- Zabić się? - kiwną ponownie głową. - Nażarłem się tabletek i popiłem alkoholem. Jednak po niecałych pięciu minutach zadzwoniłem na pogotowie. Znaleźli mnie już praktycznie nieprzytomnego.
Na samo wspomnienie, po moim ciele przeszedł dreszcz, aż nie mogłem się powstrzymać od wzdrygnięcia.
Nagle poczułem, jak ciężar ciała mnie przygniata, a ramiona ciasno przytulają. Poczułem ten charakterystyczny zapach Harry'ego.
Przez chwilę nie za bardzo wiedziałem, co zrobić. Ten gest naprawdę mnie zaskoczył i nie za bardzo wiedziałem, co mam zrobić. .
- Tak mi przykro, Niall... - szepnął łamiącym się głosem, a ja poczułem, jak jego oddech owiewa delikatnie moje ucho. - Tak mi przykro, że nie miałeś nikogo, kto mógłby ci pomóc, komu mógłbyś się wygadać....
- Już... już jest okej, serio. - uśmiechnąłem się delikatnie, klepiąc go po plecach.
Chłopak odsunął się ode mnie, pociągając lekko nosem, jakby zaraz miał się popłakać.
- Wiem... Ale chcę, żebyś wiedział, że możesz na mnie liczyć, Niall. Zawsze. Wiem, że nie znamy się jakoś super długo i zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał mi powiedzieć wszystkiego, ale jestem dla ciebie w stu procentach dostępny, pamiętaj o tym.
Uśmiech, który widniał na mojej twarzy poszerzył się dwukrotnie. 
- Będę pamiętać, Harry. Dzięki.

______________________________________

Cześć. :)
Na początku - wybaczcie, że taki rozdział beznadziejny, ale po prostu moja wena jak się pojawiła, tak znikła. ;d 
Przepraszam też, że kazałam Wam tak długo czekać, a dawno jest już ponad 10 komentarzy. Miałam po prostu ostatnio strasznie dużo na głowie. Musiałam zanieść papiery do szkoły i tak dalej i tak dalej, zresztą, są wakacje. :D Jeszcze raz przepraszam. :d 

tak więc... CZYTASZ = KOMENTUJESZ, chcę tylko sprawdzić, ile Was jest. :3

a teraz, łapcie perfekcyjnego Narry'ego, omg. :3 :

I love You all. <3

środa, 26 czerwca 2013

7. Tonight.

 N I A L L


Kiedy wszedłem do świetlicy, zobaczyłem Grega, który siedział pod jednym ze stolików z pluszowym misiem w ręku i wyglądał przez okno. Uśmiechnąłem się do siebie, po czym podszedłem do niego szybko. Chłopak wstał, po czym przytulił mnie do siebie i poklepał po plecach. Usiadłem na przeciwko niego, pochylając się nad stołem, a mój brat zrobił to samo.
- Dzięki, że przyszedłeś. - mruknąłem, uśmiechając się do bruneta z wdzięcznością.
- Szczerze, nawet sobie nie wyobrażasz, jak zdziwiony byłem, kiedy do mnie zadzwoniłeś.
Zachichotałem cicho, przeczesując palcami moje blond włosy, postawione na żel.
- Po co ci to, Niall? - spytał. - Zgaduję, że to podbramkowa sytuacja, skoro użyłeś tego cholernego telefonu.
Zagryzłem wargę. Nie wiedziałem, czy skłamać, czy powiedzieć prawdę. Wziąłem głęboki wdech. Nie chciałem go okłamywać. Mieliśmy taką małą, niesłowną umowę, której nie miałem zamiaru złamać.
- Powiedzmy... Powiedzmy, że mam nowego współlokatora... no i trochę przesadziłem.
Brwi Grega niemalże się złączyły, a oczy zwęziły.
- Co? Coś ty kurwa zrobił?!
Zagryzłem dolną wargę, nie za bardzo chcąc przyznać się do mojego chamskiego zachowania.
- Cóż... Popchnąłem kogoś, do... no wiesz... - mruknąłem, wbijając wzrok w moje dłonie, zażenowany.
Oczy Grega powiększyły się, a dłonie zacisnęły w pięści, jakby chciał mnie uderzyć, jednak nie obawiałem się tego. Byłem jego młodszym braciszkiem po przejściach, nie odważyłby się. Nawet, jeśli to ja bym zaczął.
- Masz na myśli, że... przez ciebie się pociął? - kiwnąłem głową.
- Tak mi się przynajmniej wydaje... - skłamałem.
- Kurwa, Nialler! Co ty odpierdalasz do chuja?! - szepnął głośno, jednak tylko ja mogłem go usłyszeć. - Przestań być takim egoistycznym dupkiem!
- A myślisz, że dlaczego chcę mu pomóc? Bo chcę mu kurwa pomóc. Bo czuję się jak winny temu wszystkiemu. - wysyczałem przez zęby. - Myślisz, że po co do ciebie kurwa dzwoniłem?! Mogłem to sobie zlać, jak wszystko inne, a temu dzieciakowi mogliby zabrać wszystko co ma i przedłużyć jebany pobyt w tym zapchlonym miejscu.
Szok na twarzy mojego towarzysza pogłębiał się coraz bardziej. Jakbym wyznał mu jakąś szokującą prawdę, a on musiał sobie to wszystko ułożyć, na spokojnie.
- Ty się o kogoś troszczysz! Ty, Niall pieprzony Horan, którego nic nie obchodzi!
- Co masz na myśli? - zaskoczył mnie.
- Ty jednak masz serce... - Greg położył dłoń na mojej, jednak szybko ją strzepnąłem.
- Pierdol się.
Wstałem, biorąc ze stołu misia. Miałem wielką ochotę obrócić się i po prostu zadać chłopakowi cios prosto w szczękę, jednak opanowałem się.
- My już skończyliśmy. - powiedziałem, mijając pielęgniarza.
Szedłem korytarzem, mijając pozamykane sale. Czułem się tutaj jak w więzieniu. Mieliśmy wyznaczone godziny przesiadywania w świetlicy, godziny odwiedzin i inne takie. Jednak jedno nas dzieliło od więźniów - nasi opiekunowie musieli być dla nas mili, nie zważając na nasze zachowanie. Mogliśmy ich tak po prostu uderzyć, a oni nie mogli nam oddać. Jednak za każde zachowanie niezgodne z regulaminem, mieliśmy kary, to oczywiste.
Spojrzałem na misia. W jego wnętrzu znajdowały się odpowiednie do zakrycia kosmetyki. Miałem nadzieję, że mój plan się powiedzie, bo naprawdę nie chciałem, żeby Harry został tutaj dłużej niż musiał.
Boże... A jeśli Greg miał rację? Co jeśli naprawdę zaczynałem troszczyć się o Harry'ego? To ewidentnie nie było w moim planie, jednakże robiłem to instynktownie. Zapewne przyczyną tego było poczucie winy. Przynajmniej tak mogłem to sobie tłumaczyć.
- To tylko poczucie winy... - mruknąłem, wchodząc do naszej małej "celi".
Harry siedział na parapecie, obejmując rękoma nogi. Wyglądał przez okno, głęboko zamyślony.
- Wróciłem... - powiedziałem, rzucając miśka na łóżko.
Zrobiło mi się trochę duszno, więc ściągnąłem koszulkę i wrzuciłem ją na stertę ciuchów za moim łóżkiem. Usiadłem swobodnie na materacu, po czym sięgnąłem po pluszaka. Pozbawiłem go głowy i waty, aż wyciągnąłem z niego kosmetyki do charakteryzacji. Modliłem się w duchu, żeby to zadziałało.
- Co to? - usłyszałem głos bruneta, który zajął miejsce obok mnie.


H A R R Y


Kiedy Niall wyszedł, usadowiłem się wygodnie na parapecie. Podciągnąłem nogi do piersi, po czym oplotłem je rękami. Policzek położyłem na kolanie, wyglądając przez okno. Starałem się przeanalizować całe to wydarzenie.
Ten cholerny blondyn mi pomagał, ba, ratuje mnie przed przedłużeniem pobytu tutaj. Oczywiście, wiedziałem, że jeśli zostanie tutaj dłużej ode mnie, będzie miał z tego pożytek. Nie będzie musiał się ze mną więcej użerać.
Jednak, jeśli to ja został tu dłużej, nic by na tym nie zyskał, tylko niepotrzebny stres i stratę czasu. Może robił to tylko dlatego, żebym był mu winien przysługę? A on by to wykorzystał i kazał zrobić coś okropnego? W mojej głowie pojawiały się najgorsze scenariusze, a mi coraz bardziej chciało się wymiotować.
Odpędziłem niechciane myśli i skupiłem się na zachodzie słońca, na który miałem świetny widok. Słońce ma łatwej ode mnie. Od nas wszystkich. Ono nic nie robi, po prostu świeci. Nie ma żadnych problemów, wszyscy je kochają...
Pogrążony w moich myślach, nawet nie zauważyłem, że Niall już wrócił.
- Wróciłem. - słysząc jego głos, podskoczyłem.
Momentalnie przeniosłem wzrok na blondyna, który właśnie zdejmował koszulkę. Na jego brzuchu zauważyłem delikatny zarys mięśni i blizny po ranach, które sam sobie zadał. Bacznie obserwowałem każdy jego ruch. Kiedy pozbawiał pluszaka głowy, wyjmował z niego watę. W końcu wyjął jakieś małe opakowanie. Zaciekawiony, zeskoczyłem z parapetu i przysiadłem się do niego.
- Co to? - spytałem, a moja brew uniosła się delikatnie ku górze.
Niall zaśmiał się cicho, podnosząc plastikowe pudełko pełne jakiś farb czy czegoś takiego.
 - To jest... - uśmiechnął się zawadiacko. - twoja mała nadzieja.
Zachichotałem cicho, jednak wciąż nie wiedziałem o co mu chodzi. Chłopak jakby to zauważył, bo dodał po chwili :
- Zamaskujemy rany. Mam tu wszystko, czego potrzebuję.
- Okej, ale.... Nie zorientują się, prawda?
- Nie.. jeśli dobrze to zrobię.
Kiwnąłem delikatnie głową, po czym podstawiłem rękę Niallowi. Spojrzał się na mnie jak na idiotę, a ja uśmiechnąłem się niewinnie.
- Próbuj. - zachęciłem.
- Nie... No dobrze.
Uśmiechnął się delikatnie, po czym klęknął przede mną i wziął moją rękę, po czym zabrał się do pracy.
- Wiesz, że to nie zakryje śladów całkowicie? - jego dłonie delikatnie poruszały się po moim przedramieniu, co, muszę przyznać, było naprawdę przyjemne. - Będziesz musiał skłamać i udawać, że to stare ślady.
Zassałem powietrze przez zęby, bo Niall dotknął najgłębszej rany, sprawiając mi ból.
- O mój Boże, przepraszam Harry! Postaram się być bardziej delikatny.
Zaśmiałem się cicho.
- Okej, jest okej. Maluj dalej.
W pokoju zapadła niezręczna cisza, która trochę mi ciążyła. Słychać było tylko nasze oddechy i moje szybkie bicie serca.
- Czemu to robisz? - spytałem.
- Hmm? - był skupiony na swoim małym "dziele".
- Czemu mi pomagasz?
- Co masz na myśli?
- No to.... to, że najpierw czytasz moje wpisy, a potem mi pomagasz, nic praktycznie nie zyskując. Czemu?
Zwinne dłonie chłopaka zatrzymały się, a on mruknął tylko przeciągle.
- Może... Myślę, że to przez poczucie winy. - kiwnął głową, jakby chciał uwierzyć we własne słowa, po czym powrócił do pracy.
- Nie miałeś poczucia winy z innymi współlokatorami?
- Co?
- No wiesz.... wiem, że nie jestem twoim pierwszym współlokatorem. Wiem też, że... byłeś na tyle sprytny, żeby się ich pozbyć. Nie miałeś wtedy poczucia winy?
Z ust chłopaka wydobyło się ciche prychnięcie.
- Oni.... To nie było to samo. Ja nigdy nie doprowadziłem ich do... no wiesz, zrobienia sobie krzywdy.
- Więc, jeśli byś się nie dowiedział, to nadal byś mnie nienawidził?
- Nigdy nie powiedziałem, że przestałem... - zaśmiał się cicho.
Poczułem ukłucie w sercu. Czyli on wciąż mnie nienawidził, chociaż nie miał do tego powodów.
Najwyraźniej musiał zauważyć, że zrzedła mi mina, bo ponownie zaśmiał się, tym razem głośno.
- Żartowałem. Nigdy nie powiedziałem, że cię nienawidzę.
- Więc czemu tak się na początku zachowywałeś?
- Ja.... Ja po prostu taki jestem. Jestem do wszystkich uprzedzony, a... no, przeczytanie twojego dziennika otworzyło mi oczy.
- Och, więc wolałeś o tym przeczytać, niż się spytać?
- Wiedziałem, że mi nie opowiesz.... Zresztą, to była zwykła, chwilowa ciekawość. - wzruszył obojętnie ramionami.
Zszokowało mnie, z jaką lekkością mówił o czytaniu czyjegoś dziennika, nawet nie czując poczucia winy.
- No, skończone. - odsunął się delikatnie, podziwiając swoje dzieło. - No, no. Wyglądają jakby nie były świeże. Co sądzisz?
Zerknąłem na moje przedramię. Po śladach nie było prawie w ogóle śladu. Chłopak naprawdę mi zaimponował.
- Jest świetne, dzięki.
- Dobra, cieszę się. - Niall spojrzał się na mnie dziwnie, a jego palce powoli jechały w górę mojego ramienia, aż w końcu położył dłoń na moim policzku.
Blondyn zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość, a jego niebieskie oczy wciąż przebiegały drogę od moich oczu do warg i z powrotem i tak parę razy, przez co totalnie mnie zahipnotyzował i jeszcze ten cholerny błękit....
Nagle jego wargi naparły na moje. Po moim ciele przeszedł dreszcz. Palce chłopaka przeniosły się na tył mojej głowy i zacisnęły na moich lokach.
Przejechał koniuszkiem języka po mojej dolnej wardze, po czym pocałunek przerodził się w namiętny. Nim się zorientowałem leżałem na nim, błądząc dłońmi po jego nagim torsie.Spomiędzy warg Nialla wydobył się cichy jęk, na który moje ciało zareagowało kolejnym dreszczem przyjemności.... Ale co ja, do kurwy robię?
Z jękiem odepchnęłam go od siebie, po czym odsunąłem najdalej. Niall był zdezorientowany i przestraszony jednocześnie, jakby właśnie docierało do niego co się stało.
- Co do kurwy? - spytałem, niemalże płacząc.
- Ja.... Ja.... Przepraszam, Harry.... Przepraszam cię tak bardzo. - Chłopak pociągnął za końce swoich włosów. - Kurwa.

_________________________________________
N I E S P O D Z I A N K A ! ;D

wow.... O mój boże, nie minęły trzy dni, a już jest ponad pięć komentarzy... WHAT? ;O O mój Boże jesteście niesamowici, haha! :D


+ 10 komentarzy = następny rozdział. 

poniedziałek, 24 czerwca 2013

6. Mirrors.

N I A L L

Drzwi od łazienki uchyliły się i wyszedł z nich Harry. Ubrany był w za dużą bluzę szkolnej drużyny lacrosse, a jego mokre loki oblepiały niedbale czoło. Jego postawa była niepewna, a on sam unikał mojego wzroku, jakby bał się, że mogę coś mu zrobić.
Nie zdziwiło mnie to. Zresztą, zasłużyłem sobie na to. Byłem pierdolonym egoistą, który nie potrafi pohamować jebanej ciekawości. Ale cóż, taki byłem, nie mogłem się już zmienić. Albo po prostu nie chciałem.
- Harry, ja... - jęknąłem cicho, przeczesując palcami moje blond włosy. - Ja... no... bardzocięprzepraszamniechciałemtegoprzeczytaćzachowałemsięjakdupekprzepraszamjeszczeraz. - powiedziałem na jednym wdechu, jakby wypowiedzenie tych słów było dla mnie jakimś problemem. I tak było w istocie. Nigdy nie przepraszałem, zawsze wymagałem, aby inni mnie przepraszali.
Zielonooki jednak minął mnie obojętnie i położył się do łóżka, przykrył się kołdrą, odcinając się od świata. Nawet na mnie nie spojrzał, czym wywołał u mnie falę irytacji i ledwo się powstrzymałem przed zerwaniem tej cholernej kołdry i zrobienia mu krzywdy. Zacisnąłem natomiast ręce w pięści, siadając na moim łóżku. Starałem się trochę uspokoić poprzez branie głębszych wdechów.
- Słuchaj, - zacząłem niepewnie, wiedząc, że mnie słyszy. - ja rozumiem, że nie chcesz ze mną gadać, ale naprawdę, bardzo mi przykro. Zachowałem się jak totalny dupek. I uwierz mi, jeśli bym naprawdę nie żałował, nie przepraszałbym cię teraz, wiedząc, że nawet nie chcesz mnie słuch...
Mój monolog przerwał dzwonek, który rozniósł się echem po całym szpitalu. Westchnąłem cicho, po czym wstałem z łóżka i ściągnąłem koszulkę, eksponując mięśnie i liczne blizny na brzuchu.
Harry gwałtownie podniósł się i spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Och, obudziła się śpiąca królewna. - mruknąłem sarkastycznie.
- Co ty robisz? - spytał, a ja zauważyłem, że jego oczy były podpuchnięte i czerwone od płaczu.
- Jak to co?  Rozbieram się.
- No widzę, ale po co?
Prychnąłem cicho, wywracając teatralnie oczami.
- Będą nas sprawdzać. No wiesz, czy nie mamy nowych ran i w ogóle.
Jego oczy nagle stały się wielkie jak dwa spodki, a jego ciało się spięło.
- A co... a co jeśli znajdą nowe rany...?
- Cóż... Albo cię przeniosą, albo zostaniesz dłużej. No wiesz, do tego zabiorą wszystkie rzeczy i w ogóle.
Jego prawa ręka automatycznie złapała za przedramię lewej. Spojrzałem na Harry'ego, analizując jego zachowanie. Zagryzłem delikatnie wargi, po czym podszedłem do chłopaka i złapałem za dłoń. Strzepnąłem jego dłoń z drugiej, po czym podwinąłem rękaw bluzy, ukazując ślady po cięciach, a rany dopiero co się zasklepiły.
- Kurwa, kurwa, kurwa. - mruknąłem pod nosem, odchodząc od niego. Przeczesałem palcami obu rąk włosy, ciągnąc za ich końce. - Czemu? Kurwa, Harry...
 Zdziwiło mnie to, że w ogóle się tym zainteresowałem, a co dopiero przejąłem.Najwidoczniej moje uczucia do tego dzieciaka się zmieniły po przeczytaniu tego gówna. Nie byłem już takim dupkiem. Chciałem jakoś pomóc Harry'emu, bo wiedziałem, że nie jest to jakiś kolejny rozwydrzony bachor, który ubzdurał sobie, że nikt go nie rozumie, że nienawidzi ludzi i próbował się zabić. Ten chłopak, który siedział teraz przede mną, starając się zakryć swoje rany, przeżył mniej więcej ten sam horror co ja, tylko z innych powodów.
- Bo ty przeczytałeś ten jebany dziennik, Niall! - wybuchł. - Nie mogłem tego wytrzymać, rozumiesz? Nie mogę pogodzić się z myślą, że ktoś to przeczytał, wtargnął w moją przestrzeń osobistą, tak po prostu, bez żadnego ostrzeżenia i poznał wszystko moje jebane sekrety! Wszystkie problemy, z którymi się spierałem przed trafieniem tutaj! I z czym spieram się nadal!
Zamurowało mnie. To ja byłem sprawcą tego całego zamieszania. To ja popchnąłem go, aby znów zrobił sobie krzywdę, aby ponownie sięgnął po tą cholerną żyletkę i zrobił sobie kolejne krzywdę. To ja byłem sprawcą jego łez. I to właśnie mnie zabolało. Zabolało jak cholera, bo tylko utrudniałem mu życie. Zacisnąłem zęby, co odznaczyło się na mojej szczęce, po czym z całej siły walnąłem pięścią w szafkę, która zadrżała. Zostawiłem w niej lekkie wgniecenie, a moje knykcie stały się czerwone.
- Kurwa! - wrzasnąłem, po czym spojrzałem na Harry'ego wściekły. On patrzył się na mnie skulony i delikatnie przestraszony.
Westchnąłem cicho, po czym poszedłem do łazienki i puściłem wodę z prysznica. Wróciłem do pokoju.
- Do łazienki. Szybko. Udawaj, że się kąpiesz, nie mogą ci wejść do łazienki. Potem coś się wymyśli.
Zielone oczy chłopaka zwęziły się, jednak nie zaprzeczył i posłusznie poszedł do łazienki i zamknął drzwi.

H A R R Y

Zrobiłem tak, jak kazał mi Niall. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Czemu w ogóle chciał mi pomóc? Nie mógł po prostu sobie odpuścić? Miałby mnie z głowy, gdyby mnie przenieśli. Ponownie mógłby mieć ten cholerny pokój tylko dla siebie. Wiedziałem, że nie miał o mnie dobrego zdania od samego początku, zresztą, on sam tego nie ukrywał.
Zamknąłem się w łazience, a chwilę później usłyszałem pukanie do pokoju.
- Cześć, Niall. Jak się masz? - spytał kobiecy głos. Zdecydowanie go nie poznałem.
- Dobrze, Abbie. A u ciebie? - usłyszałem stłumiony głos blondyna, który ewidentnie był fałszywie miły.
- Jestem, zmęczona, a moje dzieci są chore. No, ale nie ważne. Daj mi się obejrzeć.
Przez około dwie minuty nie było słychać żadnych rozmów. Zagryzłem lekko wargi, spoglądając w lustro. Wyglądałem naprawdę żałośnie. Kto widział, żeby chłopak tak ryczał? Byłem cały czerwony, a moja twarz była spuchnięta i szczypała. Westchnąłem ciężko, podchodząc do drewnianego prostokąta.
- No, no.- usłyszałem ponownie głos kobiety. - Wszystko ładnie się goi, nie ma nowych ran. Połowa z tych nowych się już prawie zabliźniła, a niektóre blizny stają się mniej widoczne. Jednak wiesz, że one zawsze pozostaną....
- Wiem, Abby. Będą moją pamiątką po tym, przez co przeszedłem. Cieszę się, że zostaną. - Niall zaśmiał się sztucznie.
- Jak uważasz... Jednak trochę mnie niepokoją te świeże rany na twojej dłoni...
- Ach, to? To nic takiego, po prostu uderzyłem się mocno w szafkę. To nic takiego.
- No dobrze.... A gdzie jest twój nowy współlokator?
Moje serce zabiło mocniej, a moje ucho przywarło do drzwi, z nadzieją, że usłyszę wszystko lepiej.
- Harry? Właśnie bierze prysznic. Wiesz, miał ciężki dzień. Nie chciałem, żeby się zrywał. Chyba potrzebował chwili relaksu.
Niall był naprawdę dobrym kłamcą. Jego głos nawet nie zadrżał, a ja wręcz widziałem, jak stoi z założonymi ramionami na piersi i podnosi jedną brew ku górze, onieśmielając kobietę samą swoją postawą. Bo muszę przyznać, mimo, że jestem facetem i pociąga mnie płeć przeciwna, Niall był naprawdę przystojny i jeśliby tylko chciał, mógłby sprawić, że każda dziewczyna zrobiłaby dla niego wszystko.
- Mhm... - wyobraziłem sobie, jak kobieta kiwa głową. - W takim razie przyjdę go sprawdzić, jak tylko skończę obchód. - usłyszałem ciężkie westchnienie kobiety.
- A może, ja bym go obejrzał? Mówiłaś, że jesteś strasznie zmęczona, dzieci czekają, a ja mógłbym cię w tym wyręczyć.
- No nie wiem...
- Och, Abby, możesz mi zaufać, naprawdę. Zresztą, mogę ci powiedzieć, że odkąd tutaj przyjechał, praktycznie się nie rozstawaliśmy, oprowadzałem go po ośrodku. Miałem na niego oko przez prawie cały dzień. Tak więc, mogę ci powiedzieć, że nie zrobił niczego głupiego.
Chciało mi się śmiać, słysząc te wszystkie kłamstwa chłopaka, jednak byłem mu wdzięczny. Nie wydał mnie, nie poszedł na łatwiznę.
- Okej.... Tylko ordynator nie może się o tym dowiedzieć, jasne? Napiszę, że wszystko jest okej, bo mam nadzieję, że to prawda.
Cholera. Nie mogłem uwierzyć, że z taką łatwością uwinął sobie tą biedną kobietę wokół palca. To było... naprawdę imponujące.
Usłyszałem zamykane drzwi i odczekałem chwilę. Wyszedłem z pokoju, uprzednio upewniając się, że jest w nim tylko Niall. Podszedłem do łóżka i na nim usiadłem. Schyliłem głowę, wbijając wzrok w moje gołe stopy.
- Dziękuję. Serio, Niall, dziękuję.
- Nie masz za co. To ja wszystko zrobiłem, muszę to jakoś naprawić. Mamy czas do rana. Potem znowu obchód.
- Jasne.... Może po prostu... Może po prostu to zamalujemy? - spytałem, spoglądając na chłopaka, który pokręcił przecząco głową.
- Nie. Nie mamy do tego odpowiednich środków, wiesz. Nie mamy farb, ani kosmetyków.
Westchnąłem ciężko, szukając w głowie jakiś pomysłów. Niall robił to samo.
- Może... Po prostu powiem, że są stare?
Chłopak ponownie pokręcił głową, po czym nagle na coś wpadł. Położył się na podłodze i spod łóżka wyjął starego, pluszowego misia.
- Po co ci maskotka? - prychnąłem, jednak  chłopak mnie zignorował.
Odpruł głowę miśkowi, po czym wyjął z korpusu trochę waty, po czym wyjął telefon komórkowy. Nie zważając na moje ciekawe spojrzenia, Niall włączył telefon, po czym zadzwonił do kogoś. Obserwowałem bacznie jego poczynania i to, jak chodził po pokoju, rozmawiając po cichu przez telefon tak, że mogłem usłyszeć tylko skrawki rozmowy.
- Tak, przynieś to też. Nie, Greg. Tak... To ma być tylko między nami, jasne?
Wysłuchał, co osoba po drugiej stronie miała do powiedzenia.
- Nie! Oni nie mogą się o tym dowiedzieć, jasne? Tak... Może... O dwudziestej? Nie, za późno. Masz jeszcze... Tak, dobrze. Okej. Dzięki, kocham cię.
Niall zakończył rozmowę, po czym wyłączył telefon. Podszedł do pluszaka, po czym schował w nim telefon i zakrył watą. Zwinnie złączył głowę z korpusem, a ja nawet nie wiedziałem jak.
- Co wymyśliłeś? - spytałem.
- Będziemy mieć zaraz wszystkie potrzebne rzeczy. Uwierz mi. - spojrzał na zegarek. - Za jakieś piętnaście minut.
Jak powiedział, tak też było. Po niecałych dziesięciu minutach, postawny mężczyzna w fartuchu pielęgniarza pojawił się w drzwiach.
- Horan, masz gościa.
Niall spojrzał na zegarek i uśmiechnął się delikatnie. Poszedł za pielęgniarzem, uprzednio posyłając mi znaczący uśmiech.
Wiedziałem, że coś knuje, jednak nie wiedziałem o co chodzi i, szczerze mówiąc, trochę się tego bałem.


____________________________________


Cześć, przepraszam Was, że tak rzadko dodaję, ale naprawdę miałam urwanie głowy w szkole i małe problemy prywatne, a do tego moja wena gdzieś zniknęła, no i nie miałam za bardzo pomysłu co napisać dalej. Ale obiecuję, że postaram się dodawać rozdziały częściej w wakacje.


+ 5 komentarzy = następny rozdział. ;)


chcesz być powiadamiany? napisz swojego twittera w komentarzu, a przy każdym następnym rozdziale dostaniesz wiadomość. :)

masz pytania? zadawaj je na : http://ask.fm/olkadanielle

czwartek, 23 maja 2013

5. Still into you.

H A R R Y

Będąc pod prysznicem, pozwalałem ciepłej wodzie delikatnie spłynąć po moim nagim ciele, a łzy, spływające po moich policzkach zostały przez nią zamaskowane.
Siedziałem skulony w kącie, patrząc na moje ręce. Liczne ślady były opuchnięte i niezwykle piekły. Na całe szczęście, już zrobiły się strupy, więc nie musiałem walczyć z krwią. Żałowałem. Naprawdę żałowałem tego, co zrobiłem. Pokazałem w ten sposób słabość, że wciąż muszę zadawać sobie ból, aby poczuć ulgę. Jednak najgorsze było to, iż złamałem obietnicę. Dałem słowo mamie, że już więcej tego nie zrobię. A jednak.
Nie potrafiłem nie ranić osób, które były dla mnie wszystkim, a winowajcą tego całego zajścia był jakiś dupek, który najwidoczniej nie rozumiał pojęcia "prywatność".
Wiedziałem, że muszę ukryć rany. Nie tylko, aby nie przedłużać mojego pobytu w szpitalu, jednak także, aby moja rodzina się o tym nie dowiedziała. Zresztą, chciałem pokazać, że jestem ponad to wszystko. Że jestem silny, nawet jeśli w rzeczywistości byłem słabym chłopaczkiem, który był nękany w szkole. Zacisnąłem dłonie w pięści, starając się stłumić złość, która we mnie powoli narastała. Zamknąłem oczy, oddychając miarowo.


Podjechałem pod dom, w którym rozbrzmiewała głośna muzyka, a ze środka słychać było liczne śmiechy i krzyki. Przeczesałem dłonią moje bujne loki, chwyciłem mały pakunek, po czym wysiadłem z auta i skierowałem się do budynku.
Kiedy otworzyłem drzwi, uderzył mnie hałas. Było jeszcze głośniej niż na zewnątrz. Rozejrzałem się dookoła. Niektórzy tańczyli na środku salonu z czerwonymi kubeczkami w dłoniach, inni obściskiwali się pod ścianami, jeszcze inni siedzieli i pili, a także coś palili. Czyli normalna impreza.
Nie byłem jakoś bardzo popularny, jednak też nie należałem do grupy osób, których zniknięcia nikt by nie zauważył. Byłem normalnym nastolatkiem, grającym w szkolnej drużynie piłki nożnej. Wiele osób sądzi, że skoro byłem w drużynie, to powinienem trzymać się z kapitanem. Jednak mi nie odpowiadało jego towarzystwo. Był chamem, który traktował dziewczyny jak przedmioty. Oczywiście, jego grupka była najbardziej popularna. On, reszta chłopaków z drużyny i Charlie, jego dziewczyna oraz jej przyjaciółki.
Charlie była kiedyś moją najlepsza przyjaciółką. Znaliśmy się od niemalże urodzenia. Nasze matki były przyjaciółkami, więc byliśmy praktycznie skazani na przyjaźń. Jednak wszystko się zepsuło w liceum. Charlie znalazła sobie nowych przyjaciół, a ja poszedłem w odstawkę. Czasem odzywała się do mnie, jednak to nie było to samo co kiedyś. Nie bolałoby mnie to tak, gdyby nie fakt, że miałem do niej słabość. Kochałem jej śmiech, włosy, oczy, to, co mówi, jak odgarnia włosy za ucho, jak coś je i za każdym razem się brudzi.
Jednak ona była dla mnie tak bardzo niedostępna, że to aż zabijało mnie od środka.
Zresztą, w drużynie panowała zasada, że nie odbijamy sobie dziewczyn, a ja szanowałem aż nad to tę zasadę.
- Harry! - usłyszałem wesoły głos Charlie. - przyszedłeś!
Zaśmiałem się cicho, przeczesując swoje brązowe loki. Starałem się opanować drżenie głosu.
- No jak mógłbym nie przyjść? To w końcu twoje urodziny! - podałem dziewczynie prezent. - Wszystkiego najlepszego!
Charlie zaśmiała się cicho, a moje serce na ten dźwięk przyspieszyło. Tak bardzo pragnąłem jej dotknąć tych pełnych, różowych ust. Tak bardzo chciałem, aby była moja. Wiedziałem, że byłoby jej lepiej niż z tym osiłkiem, jednak cóż ja mogłem zrobić? Zresztą, przyzwyczaiłem się, że nie dostaję tego, czego chcę.
- Dziękuję! - dziewczyna przytuliła się do mnie. - Wiesz, że nie musiałeś! Zresztą, nikt nie wie, że dzisiaj są moje urodziny.
Zmarszczyłem delikatnie brwi.
- Jak to? A Mark?
- On ma zbyt wiele na głowie, aby się tym przejmować, jednak nie mam mu tego za złe. - wzruszyła delikatnie ramionami. - Ale to nie ważne. Chyba nie muszę ci mówić, abyś się rozgościł, prawda?
Zaśmiałem się cicho, kręcąc przecząco głową.
- To wspaniale. Później cię znajdę, Haz.
Kiwnąłem głową i przyjrzałem się, jak jej zgrabna sylwetka oddala się ode mnie.
- Dobrą ma dupę, co nie, Styles? - poczułem, jak ktoś klepie mnie po plecach.
- Co? Nie, nie. - zaprzeczyłem, starając się nic głupiego nie zrobić.
- Wiem, że patrzyłeś, Styles. - Mark jednak nie przestawał naciskać. - Chciałbyś ją przelecieć? Wiem, że chcesz, Styles. Wiem to. Widzę to w twoich oczach.
- Gówno wiesz, Mark. - mruknąłem, po czym poszedłem w stronę kuchni i wziąłem piwo.
Muszę się napić. Zdecydowanie muszę się napić.
Siedziałem przy basenie, wpatrując się w taflę wody. Byłem sam. Inni bawili się w najlepsze, nawet nie zauważając mojej nieobecności. Nie było mi przykro. Raczej czułem zadowolenie. Wolałem teraz być sam i pomyśleć.
Uniosłem do ust butelkę i upiłem łyk piwa. Oblizałem wargi, rozkoszując się lekko gorzkim posmakiem. Czułem, jak alkohol powoli działał na mój organizm.
Charlie zdecydowanie nie powinna być z Markiem. Traktował ją przedmiotowo, a ja nie mogłem na to patrzeć. Kochałem ją, więc bolało mnie to jeszcze bardziej. Ile bym dał, abym to ja był na jego miejscu. Aby patrzyła się na mnie z tym błyskiem w oku, żebym mógł zadzwonić do niej i ot tak powiedzieć, że ją kocham. Że jest całym moim światem. Że jest moim wszystkim. Jednak nie mogłem. Nie byłem Markiem. Nie mogłem powiedzieć jej o moich uczuciach i to zabijało mnie od środka.

- Hej, Hazz. - usłyszałem tak dobrze znany mi głos, przez który moje serce biło szybciej. - Co tu robisz sam? 
Jej cichy śmiech odbił się echem w moich bębenkach powodując, że poczułem, jak żołądek wywraca się na drugą stronę. 
- Hmmm... Nic specjalnego, szczerze mówiąc. - Wzruszyłem obojętnie ramionami. - Po prostu myślę. 
Nie chciałem pokazać, jak bardzo jestem zdenerwowany. Nie chciałem, aby o tym wiedziała. 
- No dobra... - mruknęła cicho, a ja poczułem jak materac lekko ugina się pod jej ciężarem. - Mogę ci potowarzyszyć? 
Kąciki moich ust uniosły się lekko ku górze. Niezauważalnie skinąłem głową. 
- Nie chcę, żeby tak było, Hazz. - usłyszałem cichy szept przy moim uchu, czując jak głowa dziewczyny opiera się na moim ramieniu. - Nie chcę, żebyśmy się od siebie odsunęli. 
- Też tego nie chcę... - mruknąłem, po czym upiłem łyk. - Ale jesteśmy na to skazani. 
- Czemu tak mówisz? - spojrzała na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami. 
Przełknąłem gulę, która uformowała się w moim gardle, po czym spojrzałem przed siebie i ponownie napiłem się ze szklanej butelki. 
- Bo jesteś z nim.  
- Co? 
- No, jesteś z Markiem. - powiedziałem, czując zirytowanie.
- I co to ma do rzeczy? - jej brew uniosła się lekko ku górze. 
- To, że traktuje cię przedmiotowo, Charlie. Nie zniosę tego. 
Brunetka zerwała się z miejsca i stanęła przede mną, łapiąc się pod boki. 
- Co ty pierdolisz, Harry? 
- To, że nie powinien cię tak traktować! - irytacja wzięła nade mną władzę i podszedłem do niej. - Nie mogę na to patrzeć, Charlie! Musisz przestać się z nim spotykać, Char. 
- Czy ty chcesz, żebym pomiędzy wami wybierała? - wrzasnęła, wyrzucając ramiona do góry. 
Podszedłem do niej, złapałem za nadgarstki, po czym przyparłem do muru. Wiedziałem, że nie myślałem trzeźwo. Alkohol wirował w mojej głowie, działając jak mgła. Jednak nie mogłem już wytrzymać. Nachyliłem się nad nią, a nasze twarze dzieliły jedynie centymetr. Czułem jej rozedrgany oddech na mnie. 
- Tak, tego właśnie chcę, Charlie. - powiedziałem pewnie, wpatrując się mocno w jej oczy. - I chcę, żebyś wybrała mnie. 
- Harry, wiesz.... - przełknęła głośno ślinę. - Wiesz, że Mark.... Ja go kocha, Harry. I nic tego nie zmieni. 
- Wybierasz jego? 
- Czemu miałabym wybrać ciebie? - jad przepełnił jej słowa, które zraniły moje serce. 
- No nie wiem... Może dlatego, że znamy się od urodzenia? Że jesteś moją najlepszą przyjaciółką? Bo cię kocham, Charlie. Kocham cię.  

Usłyszałem walenie w drzwi, które wyrwało mnie z zamyślenia.
- Harry! Wyjdź! - głos Nialla rozniósł się po pomieszczeniu. - Chcę z tobą porozmawiać.
Zacisnąłem zęby. Nie chciałem nawet na niego patrzeć. Czułem tylko i jedynie odrazę.
- Nawet o tym nie myśl. - rzuciłem, odgarniając mokre loki z czoła. - Nie chcę cię widzieć.
- Harry, proszę... - jęknął rozpaczliwie.
Westchnąłem przeciągle. Zaczynał działać mi na nerwy, a ja dopiero co się tutaj wprowadziłem.
- Okej, już wychodzę. Daj mi chwilę. - powiedziałem, zakręcając wodę.
Wytarłem się, omijając świeże rany, po czym owinąłem w pasie białym ręcznikiem. Stanąłem przed umywalką i sięgnąłem po szczoteczkę, na którą nałożyłem pastę. Dłonią otarłem parę z szyby.
Zagryzłem dolną wargę, zasmucony obrazem osoby, którą zobaczyłem. Chłopak był blady i zmęczony, a zielone oczy były zapuchnięte, a także czerwone. Widać było, że płakał od dłuższego czasu.
Wyglądałem conajmniej żałośnie.

Niewiele myśląc, naparłem wargami na jej wargi. Były takie ciepłe i miękkie, tak, jak sobie wyobrażałem. Przeniosłem dłonie na jej policzki. Musnąłem lekko językiem jej dolną wargę, jednak w tym momencie ona odepchnęła mnie. 
- Co ty robisz, Harry! - wydarła się, a łzy spłynęły po jej policzkach. 
I wtedy otrzeźwiałem. Zrozumiałem, co się stało. Wyznałem jej wszystko. Dałem się ponieść. 
- Styles! - usłyszałem wrzask, po czym czyjaś dłoń odciągnęła mnie od dziewczyny. - Co ty do kurwy nędzy odpierdalasz?! Nie znasz, kurwa, zasad? 
Poczułem, jak silna dłoń Marka uderza w moją szczękę, po której rozszedł się przeszywający ból. Odruchowo, złapałem się za nią i spojrzałem Markowi w oczy, które teraz były czarne. 
- Dotknąłeś mojej dziewczyny. Ona jest moja - powiedział z naciskiem na ostatnie słowo. - Moja, rozumiesz? 
- Pierdole ciebie i twoje zasady, Mark. - mruknąłem, rozmasowując szczękę. Szarpnąłem, wyrywając się z jego uścisku. - A Charlie nie jest twoją właśnością. 
Usłyszałem donośny śmiech chłopaka, który stanął nade mną. Był wyższy ode mnie i o wiele masywniejszy. 
- Och proszę cię. Myślisz, że zdobędziesz ją, mówiąc, że ją kochasz? - prychnął, niemal spluwając mi w twarz. - To takie... żałosne! Teraz liczy się tylko to, że dobrze ją przelecisz. Co nie, Charlie? 
- Mark, przestań! - pisnęła, jednak ten uciszył ją machnięciem ręki. 
- Coś, czego nigdy nie dostaniesz, Styles. Ona jest moja. 
Aby potwierdzić te słowa, chwycił Charlie za kark, po czym wpił się w jej usta brutalnie. 
Moje serce pękło wtedy na kawałki. Nie mogłem patrzeć, jak on ją traktuje. Jednak ona sama mu na to pozwalała. Zacisnąłem dłonie w pięści, po czym... po prostu odszedłem, zostawiając ich ze sobą. Słyszałem za sobą wołanie Charlie i prośby, abym wrócił, jednak zignorowałem to i odszedłem, pozwalając, aby wszystkie emocje ze mnie wypłynęły. 

Nieśmiałe pukanie do drzwi ponownie wyrwały mnie z zamyślenia. Wywróciłem oczami.
- Już wychodzę, spokojnie! - krzyknąłem.
Pospiesznie nałożyłem czarne bokserki, a na nie granatowe rurki. Na ramiona narzuciłem podkoszulek z wprasowanym motywem z batmana, po czym delikatnie naciągnąłem na siebie bluzę z długimi rękawami, aby zakryć rany.
Spojrzałem ponownie w lustro i odgarnąłem loki z czoła. Wziąłem kilka głęszych oddechów, wiedząc, że nie będzie to najłatwiejsza rozmowa w moim życiu. Stresowałem się, bo nie wiedziałem za bardzo, co Niall wyczytał w moim pamietniku, jednak wiedziałem, że chciał właśnie o tym ze mną porozmawiać, przez co mój żołądek podchodził do serca.


________________________________________________


Przepraszam, że tak długo kazałam Wam czekać. Ale szkoła i te sprawy. Postaram się dodawać rozdziały częściej. :3
Jeśli macie pytania, zadawajcie je tutaj :
 http://ask.fm/olkadanielle
albo po prostu piszcie na tt : @awsmyh0ran


♥ 

piątek, 17 maja 2013

hej?

Czeeeeść. :D
Okej, więc najpierw, dziękuję za 1000 wejść na bloga i w ogóle. dużo to dla mnie znaczy. Pewnie pomyślicie sobie "To tylko tysiąc wejść, nic wielkiego". Więc, dla mnie każde wejście jest ważne. Straaasznie mi miło. :D Szczerze mówiąc, zakładając tego bloga, nie wiedziałam, czy będzie on miał jakiekolwiek wejścia, hahs. Nawet szczerze mówiąc, nie miałam koncepcji. Napisałam pierwszy rozdział i się samo potoczyło..

Dooobra, odbiegam od tematu, haha. XD

Dziękuję jeszcze raz, serio. ♥

Teraz druga sprawa : PRZEPRASZAM!
Przepraszam, że dodaję rozdziały w takich odstępach czasu, ale strasznie dużo spraw na głowie. Wcześniej egzaminy, teraz wybór szkół i poprawianie ocen... A do tego zrobiło się ciepło. O_o
Okej, whatever.
Rozdział numer pięć jest w trakcie tworzenia. Postaram się, aby był dłuższy, żeby Wam wynagrodzić to, że jestem tak bardzo niesystematyczna.
I może od czerwca po wystawieniu ocen, będę bardziej systematyczna. Postaram się. :>

Łapcie Narry'ego. ;3 :

środa, 24 kwietnia 2013

4. What the hell.

H A R R Y 

- Harry, to nie tak... - blondyn próbował się wytłumaczyć, kiedy szedłem korytarzem, powstrzymując łzy. 
Chciało mi się płakać i śmiać jednocześnie. Jak on śmiał przeczytać mój pamietnik, a potem chamsko wmawiać mi, że "to nie tak jak myślę". Stary tekst z głupich scen, kiedy ktoś przyłapie swojego partnera w łóżku z kimś innym. Jednak na mnie to nie działało. 
- Harry, poczekaj! - nie przestawał.- Daj mi to wytłumaczyć, proszę! To nie było... 
Chłopak złapał mnie za ramię, a ja gwałtownie zatrzymałem się w miejscu i obróciłem w jego stronę. Miałem już dosyć. Jego, tego cholernego szpitala i całego świata. 
- To powiedz mi, jak kurwa było?! - wrzasnąłem na cały korytarz. 
Niall zaskoczony moim wybuchem cofnął się w tył, puszczając mnie tylko. Strach w jego oczach było widać na kilometr. Mógłbym pomyśleć, że żałował, iż przeczytał mój pamiętnik, jednak szybko oprzytomniałem. Przecież on był dupkiem i żałosnym egoistą. Nie widział niczego, poza  czubkiem własnego nosa. Dbał tylko o siebie, nie zwracając uwagi na czyjeś uczucia.
- Ja nie chciałem... - mruknął, robiąc się cały czerwony.
Prychnąłem, zakładając ręce na piersi. Chciało mi się śmiać. On naprawdę myślał, że mu uwierzę. Że jestem taki głupi i naiwny.
- Chyba nie chciałeś zostać przyłapany.
- Harry... - jęknął cicho, jakby naprawdę mu zależało. - To nie tak....
W jego głosie usłyszałem... skruchę?  Może naprawdę nie chciał naruszyć mojej prywatności, jednak ciekawość przezwyciężyła? Nie chciałem się teraz nad tym zastanawiać. Nie mogłem spojrzeć na blondyna bez poczucia obrzydzenia do jego osoby. Wiedział teraz każdy szczegół mojego życia, mojej walki samym ze sobą, wiedział o tym wszystkim, co przeszedłem.
Wyrwałem mu z rąk dziennik, który wciąż przy sobie trzymał. Ruszyłem do naszego pokoju, modląc się w środku, aby nie poszedł za mną. Zerknąłem przez ramię. Niall stał osłupiały przez chwilę, po czym szurając nogami poszedł przed siebie. Dziękowałem Bogu, że nie chciał ponowić próby przeproszenia mnie. Najwyraźniej zrozumiał, że nie ma szans. Za bardzo mnie uraził.
Wbiegłem do pomieszczenia i niewiele myśląc rzuciłem się do nieodpakowanego do końca plecaka, uprzednio zamykając drzwi i upewniając się, że nikt nie idzie. Z portfela wyciągnąłem żyletkę, którą schowałem przed przyjściem do kliniki. Nie przeszukali mnie doszczętnie dobrze,  za co byłem wdzięczny. Zapewne ów nieostrożność była spowodowana pewnością, że nawet się nie ośmielę przynieść ze sobą coś ostrego.
Usiadłem w kącie za łóżkiem tak, że jeśli ktoś by wszedł, nie zauważyłby mnie. Wiedziałem, że Niall nie przyjdzie, przynajmniej w najbliższym czasie, a przynajmniej taką miałem nadzieję.
Z żyletką i dziennikiem w ręce usadowiłem się wygodnie. Czytając stare wpisy otwierałem zabliźnione rany, nie tylko te, które licznie zdobiły moje ręce, ale także te w mojej głowie. Przypominając sobie te wszystkie okropne rzeczy, które spotkały mnie w życiu, pozwalałem łzom swobodnie spływać po moich policzkach. Lubiłem to robić. Patrzenie, jak krew delikatnie spływa po moim przedramieniu niesamowicie koiło to moje zmysły i pozwalało, aby gniew i inne tłoczące się we mnie negatywne emocje, na chwilę ulatywały, wypływały wraz z czerwoną cieczą. Wiedziałem, że nie powinienem tego robić. Wiedziałem, że przez tą chwilę słabości pokazuję, iż nie chcę współpracować z lekarzami, co współgrało z dłuższym pobytem tutaj, jednak nie myślałem o tym teraz. Miałem to gdzieś, chciałem, aby ból i gniew uleciały gdzieś, a opisanie tego wszystkiego w tym cholernym zeszycie wcale nie pomoże. Nigdy nie pomagało.
Czasem miałem wrażenie, że lekarze nie patrzą na nas, pacjentów, jak na ludzi z problemami, tylko jak na masochistów, dzięki którym zbijają tylko kasę. Dają nam głupie sposoby na pozbycie się negatywnych myśli bez robienia sobie krzywdy, jednak one w ogóle nie pomagają, przynajmniej w moim przypadku.
Rozkoszowałem się widokiem krwi, która delikatnie sączyła się z otwartych ran. Uczucie, kiedy ostrze przecinało skórę, dawało mi nieopisaną przyjemność, którą nie dane mi było się nacieszyć. Usłyszałem głos Alice i wywnioskowałem, że się zbliża się do mojego pokoju. Rzuciłem dziennik na podłogę i zaciskając żyletkę w dłoni, wbiegłem do łazienki. Zacząłem panikować, a narzędzie rozcina mi wewnętrzną stronę dłoni. Szybko odkręciłem zimną wodę i włożyłem całą rękę pod nią. Cała umywalka przybrała kolor czerwony, jednak po chwili odcień ustąpił normalnej barwie. Osuszyłem rany ręcznikiem, które jeszcze krwawiły, jednak nie tak bardzo jak wcześniej. Szybko nałożyłem na przedramię papier toaletowy, po czym przycisnąłem go rękawem bluzy, którą na siebie narzuciłem. Obmyłem umywalkę, a ręcznik wrzuciłem pod prysznic, aby później go wyprać. Kiedy wyszedłem z łazienki w pokoju pojawiła się Alice, uśmiechając się jak zwykle.
- Cześć, Harry. - w jej ręce zauwazyłem plastikowy kubeczek z jakimiś dziwnymi pigułkami. - Mam dla Ciebie leki, bo nie przyszedłeś po nie po obiedzie.
Zaśmiałem się nerwowo, po czym wziąłem od niej leki zdrową ręką.
- Dzięki. - uśmiechnąłem się, po czym połknąłem pigułki, nawet nie popijając ich wodą.
- Wszystko dobrze? - dziewczyna zmarszczyła lekko brwi, a między nimi pojawiła się urocza zmarszczka.
- Hm, tak. - skłamałem. Obawiałem się, że coś może zauważyć. - Czemu pytasz?
 Brunetka wzruszyła jedynie ramionami, chichocząc cicho pod nosem.
- Jesteś jakiś taki... blady, no nie wiem. Wyglądasz, jakbyś chciał pogadać.
Zagryzłem lekko dolną wargę. Faktycznie, potrzebowałem się komus wygadać, jednak nie komuś, kto będzie patrzył na mnie jak na wariata, który chce się zabić.
- Chcesz iść do psychologa? Pan Davis.....
- Nie potrzebuję. - nie pozwoliłem jej dokończyć, coraz bardziej robiąc się drażliwy. - I nie potrzebuję z nikim pogadać.
Widziałem, że moja reakcja lekko uraziła dziewczynę, jednak nie chciałem pokazać, że jakoś jest mi przykro. Chamstwo było moją... obroną przed wszystkimi. Często raniłem przez to tak dużo ważnych dla mnie osób, przez co czasem je traciłem, jednak nie potrafiłem inaczej. Bałem się, że jeśli pokażę, że mi zależy, to ponownie stanę się kozłem ofiarnym, tak jak kiedyś.
- Mhm... - Alice mruknęła cicho. - Dzisiaj nie będziesz miał jednak żadnych sesji. Rozpakuj się, a wszystkie badania będziesz miał jutro.
Kiwnąłem głową, dając dziewczynie do zrozumienia, że już jej nie potrzebuję. Uśmiechnęła się tylko delikatnie, zakładając kosmyk włosów za ucho i chrząknęła cicho, po czym skierowała się do drzwi.
- To ja będę uciekać. Do jutra, Harry.
- Mhm, pa. - odwróciłem się do drzwi plecami, po czym podeszłem do kąta, w którym siedziałem parę minut wcześniej.
Usłyszałem, że drzwi się zamykają, więc wolontariuszka musiała wyjść. Rzuciłem okiem na podłogę, której na szczęście nie zaplamiłem, po czym wziąłem dziennik i schowałem go głęboko, aby nikt już go więcej nie znalazł i nie przeczytał.
Wiedziałem, że będę musiał porozmawiać z moim współlokatorem o tym, co przeczytał, jednak wolałem to odłożyc na później i na razie o tym nie wspominać.



___________________________

Cześć. :) Przepraszam, że tak późno, ale egzaminy i w ogóle, nie miałam weny. Tak więc, dodaję dość krótki ten rozdział, bo nie mam siły za bardzo go pisać, ale musiałam go dodać. :) Tak więc, oto i on. XD
Dziękuję za Wasze komentarze, naprawdę dają motywację. :>
Jeśli pobilibyście te 9 komentarzy, byłabym wdzięczna, haha. ♥