niedziela, 14 lipca 2013

8. Ain't it fun

Pewnie zauważyliście, że jest nowy wygląd bloga, mam nadzieję, że Wam się spodoba. :3 Dziękuję za ten piękny nagłówek Sylvii, która jest po prostu najlepsza pod słońcem i bardzo, bardzo, bardzo, bardzo ją kocham. Nie wiem, z kim będę siedziała sobie w szkole i wysłuchiwała jaki to "ktoś" jest zajebisty.... ( hehehehehehe, lof. :3). I bo tak bardzo Cię kocham, ten rozdział jest dla Ciebie. :3 

N I A L L
Pocałowałem go. Pocałowałem Harry'ego, bo nie mogłem się powstrzymać, nie potrafiłem. Te jego zielone oczy, ukryte pod wachlarzem długich, gęstych rzęs, spoglądające na mnie z wdzięcznością pomieszaną z niepewnością. Delikatne wypuklenia napuchniętych jeszcze ran pod moimi palcami, później umięśnione ramiona aż w końcu ten delikatny zarost, który był naprawdę podniecający. I jeszcze te cholerne, pełne, zaróżowiałe usta, które uśmiechały się do mnie lekko, wręcz prosząc się o spotkanie z moimi wargami.
Od tamtego zdarzenia minął prawie miesiąc, a Harry w ogóle się do mnie nie odzywa. Tylko czasem spogląda na mnie niepewnie, jakby nie wiedział, jaki może być mój następny ruch.
Oczywiście,próbowałem mu to wszystko wytłumaczyć, lecz ten zbywał mnie tylko, mówiąc, że ma spotkanie z psychiatrą, bądź po prostu mnie ignorował. Za każdym razem bolało tak samo. Chciał nawet zmienić pokój, jednak nie było już wolnych miejsc.
Siedziałem teraz pod ścianą w naszym pokoju z gitarą na kolanach i wygrywałem wymyśloną przeze mnie melodię. Nie dotykałem instrumentu od naprawdę długiego czasu, a dziś był pierwszy raz. Niedopisania jest uczucie, które poczułem, gdy moje palce przejechały po strunach.
Muzyka zawsze pomagała zapomnieć mi o zmartwieniach, uporać się z nimi, do czasu, aż nie odkryłem ostrych przedmiotów. Teraz mogłem zadowolić się gitarą, w spokoju rozmyślać. Nie musiałem się bać, że Harry wejdzie i mi przeszkodzi. On tylko tutaj praktycznie nocował, na całe dnie gdzieś znikał. Widywałem go tylko wieczorem i czasami na świetlicy, bądź korytarzu, kiedy obydwoje mieliśmy sesje.
Nie mogłem go przeprosić, ani nawet wytłumaczyć moje głupie postępowanie i to mnie strasznie męczyło. Chciałem wszystko naprawić, mimo, że dopiero co zaczynaliśmy się dogadywać. Ale wszystko musiałem spieprzyć. Najlepsze było to, że nawet na początku nie lubiłem, a teraz chciałem, by był moim przyjacielem, kimś, z kim mógłbym porozmawiać, tak otwarcie, bez ukrywania uczuć. Zawsze potrzebowałem takiej osoby, jednak nigdy nie potrafiłem się zdobyć na odwagę i powiedzieć o tym, co czuję. Jak bardzo nieszczęśliwy byłem, jak bardzo miałem wszystkiego dosyć. Niestety, nie potrafię mówić o uczuciach, co poniekąd popchnęło mnie do samookaleczenia się, aż w końcu do próby samobójczej.
Poczułem, jak coś cienkiego uderzyło mnie mocno w przedramię.
- Kurwa. - mruknąłem, spoglądając na zerwaną strunę. - Pieprzyć to.
Zaciskając zęby, odłożyłem gitarę na miejsce i wyszedłem z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Przebiegłem przez korytarz, mijając pozostałych pacjentów, kierując się w stronę świetlicy. Wiedziałem, że to właśnie tam był.
I nie myliłem się.
Kiedy wszedłem do pomieszczenia, chłopak siedział pod oknem, tam gdzie ja kiedyś z Gregiem i patrzył się tępo w przyrodę za oknem. Prawa dłoń spoczywała na jego brodzie, loki swobodnie opadały na czoło, a cała postura jego ciała, wskazywała, że był zamyślony. Jednak ja na to nie zważałem.
Podszedłem do niego i lekko szturchnąłem w ramię. Odwrócił się do mnie zdezorientowany.
- Harry... - nie wiedziałem co powiedzieć. - Chcę.... Możemy porozmawiać?
Wstał nagle, jakby nie zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Wiesz co, nie mogę teraz. - wyminął mnie.
Zacisnąłem dłonie w pięści. Nagle odechciało mi się w ogóle z nim rozmawiać, przebywać w jednym pomieszczeniu.
- Jakoś przed chwilą wcale ci się nie spieszyło. - syknąłem, odwracając się w stronę Harry'ego. - Wspaniała wymówka, gorszej chyba nigdy nie słyszałem.
Chłopak przystanął, jakby się zawahał, jednak nie ruszył ponownie.
- Chyba nie mamy o czym rozmawiać.
Cudem powstrzymałem westchnienie, które wręcz wyrywało się z moich ust.
- To może, ja będę mówił, a ty wysłuchasz? - spytałem, na co Harry pokiwał głową. - Jednak nie chcę robić tego tutaj. Chodź.
Minąłem Harry'ego i ruszyłem w stronę naszego pokoju. Nie wiedziałem, czy idzie, czy może został. Odwróciłem się i byłem naprawdę zaskoczony, kiedy zobaczyłem jego zmęczoną twarz przede mną. Byłem pewien, że nie poszedł za mną.
- Co ty się tak uśmiechasz? - spytał, a jego lewa brew uniosła się lekko ku górze.
- Nie uśmiecham się. - natychmiast spoważniałem, nawet nie zdając sobie sprawy, z tego, że moje usta wykrzywiły się ku górze.
- Teraz już nie, ale uśmiechałeś się. - powiedział rozbawiony, a dołeczki w jego policzkach spowodowały nawał motylków w moim brzuchu.
Zmarszczyłem lekko brwi i ponownie przeniosłem wzrok przed siebie. Nie wiedziałem co o tym myśleć. W pewnym sensie, nie podobało mi się to uczucie, lecz było ono dziwnie przyjemne.
Doszliśmy do naszego pokoju już w zupełnej ciszy. Usiadłem na moim łóżku, a Harry na przeciwko mnie, po turecku. Wpatrywał się we mnie zielonymi oczami, jakby na coś czekał. Na wyjaśnienia. Jednak ja nie wiedziałem, od czego zacząć. Miałem tyle rzeczy do powiedzenia, że aż nie potrafiłem wybrać, który temat jest najlepszy do rozpoczęcia tej, trudnej, jednak potrzebnej rozmowie.
- Więc... Coś chciałeś mi powiedzieć? - Chłopak spytał łagodnie, uśmiechając się zachęcająco.
Moje serce zabiło mocniej. To był ten moment. Właśnie teraz miałem wyjawić mój najgłębszy sekret, o którym wiedzieli tylko i jedynie najbliżsi.
- Najpierw chciałem cię przeprosić, za to, co było wcześniej. Nie wiem, co we mnie wstąpiło... - grałem na zwłokę.
- Nic się nie stało. Szczerze mówiąc, zaskoczyłeś mnie tym. Nie wiedziałem, jak mam się zachować, więc byłem dupkiem. Też cię przepraszam.
- Nie masz za co... Może po prostu udajmy, że tego nie było? - spytałem.
- Mhm. - Kiwnął głową. - Jednak mam wrażenie, że nie chciałeś mnie tylko przeprosić. O co chodzi? 
- Ekhm.... - chrząknąłem, starając się pozbyć guli, która uformowała się w moim gardle.- Skoro ja już znam twoją historię, wypadałoby, żebyś i ty poznał moją. Jednak nie wiem od czego zacząć. - przyznałem.
- Może zacznij od początku? Chciałbym wiedzieć wszystko, od czego się zaczęło?
Kiwnąłem głową, dobierając starannie słowa.
- Okej... Także ten... Gdy byłem w ostatniej klasie, zacząłem dostrzegać pewne niedoskonałości w moim ciele, - przyznałem. -mój nos był zbyt płaski, broda za bardzo spiczasta, a przede wszystkim byłem zbyt gruby, tak przynajmniej mi się wydawało. Zacząłem więc się głodzić i ćwiczyć jak szaleniec. Potrafiłem wrócić ze szkoły i pójść na siłownię, a potem zrobić jeszcze serię ćwiczeń i pójść biegać na godzinę. Przez to zaniedbałem szkołę i przyjaciół. Jednak zauważyłem także, że lubię wszystkich... to znaczy... no wiesz, że podobają mi się, i dziewczyny, i chłopcy. - czułem, jak moje poliki stają się czerwone. - Było to dość... mylące przez pewien okres czasu, a także hm... był to problem. Starałem się ukrywać to przed wszystkimi. Moi przyjaciele, ogólnie, ludzie z mojej szkoły nie byli tolerancyjni. Wiele dzieciaków było gnębionych przez swoją orientację, a ja nie chciałem stracić swojej pozycji. Nie chciałem być tak jak oni. Inni, odrzuceni.
Nie udało mi się jednak utrzymać mojego sekretu. Ludzie zaczęli uważać, że dziwne było to, że nie przychodziłem na wf, albo nie brałem pryszniców z wszystkimi, tylko czekałem aż będzie wolny natrysk. Nigdy jakoś się tym wszystkim nie przejmowałem, a teraz zacząłem. Zresztą, zgubiłem naprawdę dużo wagi. W końcu jakoś wyszło na jaw, że jestem biseksualny i mam anoreksję. Ludzie naprawdę źle to przyjęli. Zaczęli mnie gnębić i wytykać palcami. Było to naprawdę okropne, a ludźmi, którzy to wszystko zaczęli, byli moi przyjaciele. Nie mogłem powiedzieć o tym rodzicom, więc jedynym sposobem na uwolnienie bólu było cięcie się. To także ukrywałem, jednak też nie udało mi się robić tego długo. Gdy tylko zobaczyli ślady na moich nadgarstkach, znaleźli sobie następny temat do gnębienia. Czasem ludzie podchodzili do mnie i mówili wprost, żebym się zabił, bo nikt nie będzie za mną tęsknić. W szafkę wtykali mi karteczki, mówiące, że poprzez cięcie się chcę tylko zwrócić na siebie uwagę, także życząc mi śmierci. Więc postanowiłem to zrobić. - wzruszyłem ramionami. - Nie udało mi się. Stchórzyłem i zadzwoniłem po pogotowie.Zawieźli mnie do szpitala, gdzie doprowadzili do porządku. Zostałem tam ze względu na wycięczenie organizmu przez anoreksję. Później trafiłem tutaj. Siedzę tu od prawie roku. Na początku było ciężko, nie chciałem jeść, miałem napady szału. A później zrozumiałem, że to dla mojego dobra, jednak i tak nie jest łatwo. Czasem zdarzy mi się pociąć, nie zjeść przez cały dzień. To dlatego tak bardzo mnie pilnują, bo - tu zrobiłem palcami cudzysłów  w powietrzu, chichocząc cicho - najtrudniejszym pacjentem. Zresztą, to też żebym nie robił więcej problemów, pozwalali mi ciągle mieć samemu pokój. - zachichotałem cicho. - Aż do teraz. - uśmiechnąłem się delikatnie.
Harry nie odezwał się ani słowem, przez najbliższe sekundy, a może i nawet minuty, najwidoczniej dopuszczając do siebie nowe informacje. Serce biło mi jak oszalałe. Bałem się jego reakcji na to, że jestem biseksualny. Mogłem ponownie wszystko zepsuć, jednak nie chciałem tego już dłużej utrzymywać w tajemnicy. Miałem nadzieję, że zrozumie, czemu go wtedy pocałowałem.
-  Twoi rodzice nie zauważyli, że straciłeś na wadze? - spytał w końcu, spoglądając na mnie spod wachlarza gęstych rzęs.
Zaśmiałem się cicho, kręcąc głową. Czemu akurat to go zainteresowało? Nie to, że, no nie wiem, w pewnym sensie wyznałem, że w każdym momencie może zacząć mi się podobać, co praktycznie rzecz biorąc, tak się chyba właśnie stało. Przynajmniej tak mi się właśnie wydawało.
- Cóż, dobrze się ukrywałem. - wzruszyłem obojętnie ramionami. - W domu nakładałem na siebie warstwy ubrań, nawet, kiedy było gorąco. W szkole już tego nie robiłem, dlatego też to zauważyli.
Harry pokiwał delikatnie głową, spuszczając wzrok na swoje nadgarstki.
- A jak chciałeś... no wiesz....
- Zabić się? - kiwną ponownie głową. - Nażarłem się tabletek i popiłem alkoholem. Jednak po niecałych pięciu minutach zadzwoniłem na pogotowie. Znaleźli mnie już praktycznie nieprzytomnego.
Na samo wspomnienie, po moim ciele przeszedł dreszcz, aż nie mogłem się powstrzymać od wzdrygnięcia.
Nagle poczułem, jak ciężar ciała mnie przygniata, a ramiona ciasno przytulają. Poczułem ten charakterystyczny zapach Harry'ego.
Przez chwilę nie za bardzo wiedziałem, co zrobić. Ten gest naprawdę mnie zaskoczył i nie za bardzo wiedziałem, co mam zrobić. .
- Tak mi przykro, Niall... - szepnął łamiącym się głosem, a ja poczułem, jak jego oddech owiewa delikatnie moje ucho. - Tak mi przykro, że nie miałeś nikogo, kto mógłby ci pomóc, komu mógłbyś się wygadać....
- Już... już jest okej, serio. - uśmiechnąłem się delikatnie, klepiąc go po plecach.
Chłopak odsunął się ode mnie, pociągając lekko nosem, jakby zaraz miał się popłakać.
- Wiem... Ale chcę, żebyś wiedział, że możesz na mnie liczyć, Niall. Zawsze. Wiem, że nie znamy się jakoś super długo i zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał mi powiedzieć wszystkiego, ale jestem dla ciebie w stu procentach dostępny, pamiętaj o tym.
Uśmiech, który widniał na mojej twarzy poszerzył się dwukrotnie. 
- Będę pamiętać, Harry. Dzięki.

______________________________________

Cześć. :)
Na początku - wybaczcie, że taki rozdział beznadziejny, ale po prostu moja wena jak się pojawiła, tak znikła. ;d 
Przepraszam też, że kazałam Wam tak długo czekać, a dawno jest już ponad 10 komentarzy. Miałam po prostu ostatnio strasznie dużo na głowie. Musiałam zanieść papiery do szkoły i tak dalej i tak dalej, zresztą, są wakacje. :D Jeszcze raz przepraszam. :d 

tak więc... CZYTASZ = KOMENTUJESZ, chcę tylko sprawdzić, ile Was jest. :3

a teraz, łapcie perfekcyjnego Narry'ego, omg. :3 :

I love You all. <3