czwartek, 23 maja 2013

5. Still into you.

H A R R Y

Będąc pod prysznicem, pozwalałem ciepłej wodzie delikatnie spłynąć po moim nagim ciele, a łzy, spływające po moich policzkach zostały przez nią zamaskowane.
Siedziałem skulony w kącie, patrząc na moje ręce. Liczne ślady były opuchnięte i niezwykle piekły. Na całe szczęście, już zrobiły się strupy, więc nie musiałem walczyć z krwią. Żałowałem. Naprawdę żałowałem tego, co zrobiłem. Pokazałem w ten sposób słabość, że wciąż muszę zadawać sobie ból, aby poczuć ulgę. Jednak najgorsze było to, iż złamałem obietnicę. Dałem słowo mamie, że już więcej tego nie zrobię. A jednak.
Nie potrafiłem nie ranić osób, które były dla mnie wszystkim, a winowajcą tego całego zajścia był jakiś dupek, który najwidoczniej nie rozumiał pojęcia "prywatność".
Wiedziałem, że muszę ukryć rany. Nie tylko, aby nie przedłużać mojego pobytu w szpitalu, jednak także, aby moja rodzina się o tym nie dowiedziała. Zresztą, chciałem pokazać, że jestem ponad to wszystko. Że jestem silny, nawet jeśli w rzeczywistości byłem słabym chłopaczkiem, który był nękany w szkole. Zacisnąłem dłonie w pięści, starając się stłumić złość, która we mnie powoli narastała. Zamknąłem oczy, oddychając miarowo.


Podjechałem pod dom, w którym rozbrzmiewała głośna muzyka, a ze środka słychać było liczne śmiechy i krzyki. Przeczesałem dłonią moje bujne loki, chwyciłem mały pakunek, po czym wysiadłem z auta i skierowałem się do budynku.
Kiedy otworzyłem drzwi, uderzył mnie hałas. Było jeszcze głośniej niż na zewnątrz. Rozejrzałem się dookoła. Niektórzy tańczyli na środku salonu z czerwonymi kubeczkami w dłoniach, inni obściskiwali się pod ścianami, jeszcze inni siedzieli i pili, a także coś palili. Czyli normalna impreza.
Nie byłem jakoś bardzo popularny, jednak też nie należałem do grupy osób, których zniknięcia nikt by nie zauważył. Byłem normalnym nastolatkiem, grającym w szkolnej drużynie piłki nożnej. Wiele osób sądzi, że skoro byłem w drużynie, to powinienem trzymać się z kapitanem. Jednak mi nie odpowiadało jego towarzystwo. Był chamem, który traktował dziewczyny jak przedmioty. Oczywiście, jego grupka była najbardziej popularna. On, reszta chłopaków z drużyny i Charlie, jego dziewczyna oraz jej przyjaciółki.
Charlie była kiedyś moją najlepsza przyjaciółką. Znaliśmy się od niemalże urodzenia. Nasze matki były przyjaciółkami, więc byliśmy praktycznie skazani na przyjaźń. Jednak wszystko się zepsuło w liceum. Charlie znalazła sobie nowych przyjaciół, a ja poszedłem w odstawkę. Czasem odzywała się do mnie, jednak to nie było to samo co kiedyś. Nie bolałoby mnie to tak, gdyby nie fakt, że miałem do niej słabość. Kochałem jej śmiech, włosy, oczy, to, co mówi, jak odgarnia włosy za ucho, jak coś je i za każdym razem się brudzi.
Jednak ona była dla mnie tak bardzo niedostępna, że to aż zabijało mnie od środka.
Zresztą, w drużynie panowała zasada, że nie odbijamy sobie dziewczyn, a ja szanowałem aż nad to tę zasadę.
- Harry! - usłyszałem wesoły głos Charlie. - przyszedłeś!
Zaśmiałem się cicho, przeczesując swoje brązowe loki. Starałem się opanować drżenie głosu.
- No jak mógłbym nie przyjść? To w końcu twoje urodziny! - podałem dziewczynie prezent. - Wszystkiego najlepszego!
Charlie zaśmiała się cicho, a moje serce na ten dźwięk przyspieszyło. Tak bardzo pragnąłem jej dotknąć tych pełnych, różowych ust. Tak bardzo chciałem, aby była moja. Wiedziałem, że byłoby jej lepiej niż z tym osiłkiem, jednak cóż ja mogłem zrobić? Zresztą, przyzwyczaiłem się, że nie dostaję tego, czego chcę.
- Dziękuję! - dziewczyna przytuliła się do mnie. - Wiesz, że nie musiałeś! Zresztą, nikt nie wie, że dzisiaj są moje urodziny.
Zmarszczyłem delikatnie brwi.
- Jak to? A Mark?
- On ma zbyt wiele na głowie, aby się tym przejmować, jednak nie mam mu tego za złe. - wzruszyła delikatnie ramionami. - Ale to nie ważne. Chyba nie muszę ci mówić, abyś się rozgościł, prawda?
Zaśmiałem się cicho, kręcąc przecząco głową.
- To wspaniale. Później cię znajdę, Haz.
Kiwnąłem głową i przyjrzałem się, jak jej zgrabna sylwetka oddala się ode mnie.
- Dobrą ma dupę, co nie, Styles? - poczułem, jak ktoś klepie mnie po plecach.
- Co? Nie, nie. - zaprzeczyłem, starając się nic głupiego nie zrobić.
- Wiem, że patrzyłeś, Styles. - Mark jednak nie przestawał naciskać. - Chciałbyś ją przelecieć? Wiem, że chcesz, Styles. Wiem to. Widzę to w twoich oczach.
- Gówno wiesz, Mark. - mruknąłem, po czym poszedłem w stronę kuchni i wziąłem piwo.
Muszę się napić. Zdecydowanie muszę się napić.
Siedziałem przy basenie, wpatrując się w taflę wody. Byłem sam. Inni bawili się w najlepsze, nawet nie zauważając mojej nieobecności. Nie było mi przykro. Raczej czułem zadowolenie. Wolałem teraz być sam i pomyśleć.
Uniosłem do ust butelkę i upiłem łyk piwa. Oblizałem wargi, rozkoszując się lekko gorzkim posmakiem. Czułem, jak alkohol powoli działał na mój organizm.
Charlie zdecydowanie nie powinna być z Markiem. Traktował ją przedmiotowo, a ja nie mogłem na to patrzeć. Kochałem ją, więc bolało mnie to jeszcze bardziej. Ile bym dał, abym to ja był na jego miejscu. Aby patrzyła się na mnie z tym błyskiem w oku, żebym mógł zadzwonić do niej i ot tak powiedzieć, że ją kocham. Że jest całym moim światem. Że jest moim wszystkim. Jednak nie mogłem. Nie byłem Markiem. Nie mogłem powiedzieć jej o moich uczuciach i to zabijało mnie od środka.

- Hej, Hazz. - usłyszałem tak dobrze znany mi głos, przez który moje serce biło szybciej. - Co tu robisz sam? 
Jej cichy śmiech odbił się echem w moich bębenkach powodując, że poczułem, jak żołądek wywraca się na drugą stronę. 
- Hmmm... Nic specjalnego, szczerze mówiąc. - Wzruszyłem obojętnie ramionami. - Po prostu myślę. 
Nie chciałem pokazać, jak bardzo jestem zdenerwowany. Nie chciałem, aby o tym wiedziała. 
- No dobra... - mruknęła cicho, a ja poczułem jak materac lekko ugina się pod jej ciężarem. - Mogę ci potowarzyszyć? 
Kąciki moich ust uniosły się lekko ku górze. Niezauważalnie skinąłem głową. 
- Nie chcę, żeby tak było, Hazz. - usłyszałem cichy szept przy moim uchu, czując jak głowa dziewczyny opiera się na moim ramieniu. - Nie chcę, żebyśmy się od siebie odsunęli. 
- Też tego nie chcę... - mruknąłem, po czym upiłem łyk. - Ale jesteśmy na to skazani. 
- Czemu tak mówisz? - spojrzała na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami. 
Przełknąłem gulę, która uformowała się w moim gardle, po czym spojrzałem przed siebie i ponownie napiłem się ze szklanej butelki. 
- Bo jesteś z nim.  
- Co? 
- No, jesteś z Markiem. - powiedziałem, czując zirytowanie.
- I co to ma do rzeczy? - jej brew uniosła się lekko ku górze. 
- To, że traktuje cię przedmiotowo, Charlie. Nie zniosę tego. 
Brunetka zerwała się z miejsca i stanęła przede mną, łapiąc się pod boki. 
- Co ty pierdolisz, Harry? 
- To, że nie powinien cię tak traktować! - irytacja wzięła nade mną władzę i podszedłem do niej. - Nie mogę na to patrzeć, Charlie! Musisz przestać się z nim spotykać, Char. 
- Czy ty chcesz, żebym pomiędzy wami wybierała? - wrzasnęła, wyrzucając ramiona do góry. 
Podszedłem do niej, złapałem za nadgarstki, po czym przyparłem do muru. Wiedziałem, że nie myślałem trzeźwo. Alkohol wirował w mojej głowie, działając jak mgła. Jednak nie mogłem już wytrzymać. Nachyliłem się nad nią, a nasze twarze dzieliły jedynie centymetr. Czułem jej rozedrgany oddech na mnie. 
- Tak, tego właśnie chcę, Charlie. - powiedziałem pewnie, wpatrując się mocno w jej oczy. - I chcę, żebyś wybrała mnie. 
- Harry, wiesz.... - przełknęła głośno ślinę. - Wiesz, że Mark.... Ja go kocha, Harry. I nic tego nie zmieni. 
- Wybierasz jego? 
- Czemu miałabym wybrać ciebie? - jad przepełnił jej słowa, które zraniły moje serce. 
- No nie wiem... Może dlatego, że znamy się od urodzenia? Że jesteś moją najlepszą przyjaciółką? Bo cię kocham, Charlie. Kocham cię.  

Usłyszałem walenie w drzwi, które wyrwało mnie z zamyślenia.
- Harry! Wyjdź! - głos Nialla rozniósł się po pomieszczeniu. - Chcę z tobą porozmawiać.
Zacisnąłem zęby. Nie chciałem nawet na niego patrzeć. Czułem tylko i jedynie odrazę.
- Nawet o tym nie myśl. - rzuciłem, odgarniając mokre loki z czoła. - Nie chcę cię widzieć.
- Harry, proszę... - jęknął rozpaczliwie.
Westchnąłem przeciągle. Zaczynał działać mi na nerwy, a ja dopiero co się tutaj wprowadziłem.
- Okej, już wychodzę. Daj mi chwilę. - powiedziałem, zakręcając wodę.
Wytarłem się, omijając świeże rany, po czym owinąłem w pasie białym ręcznikiem. Stanąłem przed umywalką i sięgnąłem po szczoteczkę, na którą nałożyłem pastę. Dłonią otarłem parę z szyby.
Zagryzłem dolną wargę, zasmucony obrazem osoby, którą zobaczyłem. Chłopak był blady i zmęczony, a zielone oczy były zapuchnięte, a także czerwone. Widać było, że płakał od dłuższego czasu.
Wyglądałem conajmniej żałośnie.

Niewiele myśląc, naparłem wargami na jej wargi. Były takie ciepłe i miękkie, tak, jak sobie wyobrażałem. Przeniosłem dłonie na jej policzki. Musnąłem lekko językiem jej dolną wargę, jednak w tym momencie ona odepchnęła mnie. 
- Co ty robisz, Harry! - wydarła się, a łzy spłynęły po jej policzkach. 
I wtedy otrzeźwiałem. Zrozumiałem, co się stało. Wyznałem jej wszystko. Dałem się ponieść. 
- Styles! - usłyszałem wrzask, po czym czyjaś dłoń odciągnęła mnie od dziewczyny. - Co ty do kurwy nędzy odpierdalasz?! Nie znasz, kurwa, zasad? 
Poczułem, jak silna dłoń Marka uderza w moją szczękę, po której rozszedł się przeszywający ból. Odruchowo, złapałem się za nią i spojrzałem Markowi w oczy, które teraz były czarne. 
- Dotknąłeś mojej dziewczyny. Ona jest moja - powiedział z naciskiem na ostatnie słowo. - Moja, rozumiesz? 
- Pierdole ciebie i twoje zasady, Mark. - mruknąłem, rozmasowując szczękę. Szarpnąłem, wyrywając się z jego uścisku. - A Charlie nie jest twoją właśnością. 
Usłyszałem donośny śmiech chłopaka, który stanął nade mną. Był wyższy ode mnie i o wiele masywniejszy. 
- Och proszę cię. Myślisz, że zdobędziesz ją, mówiąc, że ją kochasz? - prychnął, niemal spluwając mi w twarz. - To takie... żałosne! Teraz liczy się tylko to, że dobrze ją przelecisz. Co nie, Charlie? 
- Mark, przestań! - pisnęła, jednak ten uciszył ją machnięciem ręki. 
- Coś, czego nigdy nie dostaniesz, Styles. Ona jest moja. 
Aby potwierdzić te słowa, chwycił Charlie za kark, po czym wpił się w jej usta brutalnie. 
Moje serce pękło wtedy na kawałki. Nie mogłem patrzeć, jak on ją traktuje. Jednak ona sama mu na to pozwalała. Zacisnąłem dłonie w pięści, po czym... po prostu odszedłem, zostawiając ich ze sobą. Słyszałem za sobą wołanie Charlie i prośby, abym wrócił, jednak zignorowałem to i odszedłem, pozwalając, aby wszystkie emocje ze mnie wypłynęły. 

Nieśmiałe pukanie do drzwi ponownie wyrwały mnie z zamyślenia. Wywróciłem oczami.
- Już wychodzę, spokojnie! - krzyknąłem.
Pospiesznie nałożyłem czarne bokserki, a na nie granatowe rurki. Na ramiona narzuciłem podkoszulek z wprasowanym motywem z batmana, po czym delikatnie naciągnąłem na siebie bluzę z długimi rękawami, aby zakryć rany.
Spojrzałem ponownie w lustro i odgarnąłem loki z czoła. Wziąłem kilka głęszych oddechów, wiedząc, że nie będzie to najłatwiejsza rozmowa w moim życiu. Stresowałem się, bo nie wiedziałem za bardzo, co Niall wyczytał w moim pamietniku, jednak wiedziałem, że chciał właśnie o tym ze mną porozmawiać, przez co mój żołądek podchodził do serca.


________________________________________________


Przepraszam, że tak długo kazałam Wam czekać. Ale szkoła i te sprawy. Postaram się dodawać rozdziały częściej. :3
Jeśli macie pytania, zadawajcie je tutaj :
 http://ask.fm/olkadanielle
albo po prostu piszcie na tt : @awsmyh0ran


♥ 

piątek, 17 maja 2013

hej?

Czeeeeść. :D
Okej, więc najpierw, dziękuję za 1000 wejść na bloga i w ogóle. dużo to dla mnie znaczy. Pewnie pomyślicie sobie "To tylko tysiąc wejść, nic wielkiego". Więc, dla mnie każde wejście jest ważne. Straaasznie mi miło. :D Szczerze mówiąc, zakładając tego bloga, nie wiedziałam, czy będzie on miał jakiekolwiek wejścia, hahs. Nawet szczerze mówiąc, nie miałam koncepcji. Napisałam pierwszy rozdział i się samo potoczyło..

Dooobra, odbiegam od tematu, haha. XD

Dziękuję jeszcze raz, serio. ♥

Teraz druga sprawa : PRZEPRASZAM!
Przepraszam, że dodaję rozdziały w takich odstępach czasu, ale strasznie dużo spraw na głowie. Wcześniej egzaminy, teraz wybór szkół i poprawianie ocen... A do tego zrobiło się ciepło. O_o
Okej, whatever.
Rozdział numer pięć jest w trakcie tworzenia. Postaram się, aby był dłuższy, żeby Wam wynagrodzić to, że jestem tak bardzo niesystematyczna.
I może od czerwca po wystawieniu ocen, będę bardziej systematyczna. Postaram się. :>

Łapcie Narry'ego. ;3 :